Choć Monako to jedno z najmniejszych państw świata, panująca tam rodzina Grimaldich skrywa nie mniej sekretów niż Windsorowie. Od czasu gdy w rodzinę królewską wżeniła się gwiazda Hollywood Grace Kelly, dworem zaczęły żywo interesować się media z całego świata. Obecnie wyjątkowo szeroko omawiana jest relacja łącząca księcia Alberta i Charlene Wittstock.
Narzeczeni pobrali się w 2011 roku, a panna młoda była tego dnia tak markotna, że prasa zaczęła tytułować ją "najsmutniejszą księżniczką na świecie". Ponoć pływaczka pochodząca z RPA na kilka dni przed ceremonią próbowała uciec z Monako. Przyszła księżna miała dowiedzieć się o kolejnym, trzecim już nieślubnym dziecku znanego z rozwiązłego trybu życia Alberta i jego notorycznych zdradach. Ponoć została zatrzymana dopiero na lotnisku, gdzie odebrano jej paszport i "wytłumaczono" jej, iż niezależnie od okoliczności powinna dotrzymać złożonych zobowiązań.
Od dnia pamiętnego ślubu minęło już kilka dobrych lat, ale księżna nigdy nie wyglądała na szczególnie szczęśliwą, pojawiając się na publicznych wydarzeniach u boku męża. Ostatnio Charlene wzięła udział w rozdawaniu prezentów świątecznych i zaprezentowała światu swoją nową fryzurę. Wittstock wygoliła sobie bok głowy, co (jak na księżniczkę) jest dość niecodziennym ruchem... Fani zaczęli żywo dyskutować, czy "ostre cięcie", któremu poddała się 42-letnia reprezentantka rodziny królewskiej, to swego rodzaju protest przeciwko konwenansom panującym na dworze.
Dość jednoznacznie wypowiadają się za to fryzjerzy. Znani styliści włosów uważają, że księżna wygląda niekorzystnie.
Jestem w całkowitym szoku po tej metamorfozie. Rozumiem, że ludzie mogą chcieć spróbować czegoś nowego, gdy znudzą się gapieniem się na te same fryzury i kolory, przez wiele miesięcy podczas lockdownu. Ale to nie jest coś, co doradziłbym komukolwiek - wyznał w jednym z wywiadów fryzjer-celebryta Brad Allen.
Podoba się wam nowa fryzura Charlene Wittstock?