Nie milkną echa po tragicznym wydarzeniu, do którego doszło w niedzielę w Los Angeles. Jeden z najsłynniejszych koszykarzy świata, Kobe Bryant rozbił się helikopterem na wzgórzach Calabasas, ginąc na miejscu wraz z 13-letnią córką oraz siedmioma innymi osobami.
Cała Ameryka wciąż nie może otrząsnąć się po stracie "prawdziwego bohatera", za którego 41-latek uchodził w oczach opinii publicznej. Gdy smutna wiadomość ujrzała światło dziennie, setki celebrytów z całego świata sięgnęło po telefony, by pożegnać zmarłego sportowca, publikując kondolencje kierowane do rodziny Bryanta oraz bliskich reszty ofiar.
Jedną z gwiazd, które wyjątkowo przeżyły niespodziewaną śmierć Kobe'ego, była Kylie Jenner. Okazuje się, że Kardashianka sama wielokrotnie korzystała z usług Ary Zobayana, czyli pilota, którego helikopter uczestniczył katastrofie. Ostatni raz, gdy 22-latka wsiadła na jego pokład, miał miejsce w listopadzie. Wtedy też Kylie wzięła ze sobą swoją bratanicę Dream z okazji jej 3. urodzin.
"Spoczywajcie w pokoju" - napisała Kylie pod zdjęciem z ofiarami tragedii. "Modlę się za rodziny osób, które straciły życie w tym wypadku. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. To był helikopter, którym od czasu do czasu latałam z tym pilotem, Arą. Był takim miłym człowiekiem."