Z cichej i wycofanej szarej myszki Kylie Jenner przeobraziła się w królową rozkręcania afer i podsycania plotek, dorównując w tej "sztuce" nawet samej Kim. Słynna miliarderka uwielbia być w centrum uwagi i nie ma nic przeciwko temu, żeby w dogodnym momencie zdetronizować starszą siostrę, która do tej pory dzierżyła chlubny tytuł "najsłynniejszej celebrytki na świecie". Na razie Kylie udało się prześcignąć (niebawem już byłą) żonę Kanye Westa w liczbie followersów na Instagramie: 23-latkę obserwuje 223 miliony osób, z kolei 40-latkę - "tylko" 212.
Gołym okiem widać, że Kardashianki niewiele robią sobie z narzucanych obostrzeń i dalej zachowują się tak, jakby pandemii nigdy nie było (mimo że jedna z nich, Khloe, przeszła chorobę i to dość poważnie). Ostatnio Kylie i Kendall wybrały się całą brygadą do klubu na imprezę zorganizowaną przez Justina Biebera, na której bawiły się tak, jakby jutra miało nie być.
We wtorek najmłodsza z Kardashianów miała kolejną okazję, żeby wystroić i pochwalić się grubością swojego portfela. Celebrytka postanowiła wybrać się w gronie przyjaciół do ulubionej przez gwiazdy restauracji Nobu w West Hollywood, stawiając tego wieczoru na stylizację, która niewątpliwie przykuwała wzrok każdego. Mama Stormi miała na sobie szyty na zamówienie, futurystyczny kombinezon marki Pierre Louis Auvray, do którego dobrała różową, mikroskopijną torebeczkę Hermes za 40 tysięcy złotych i sandałki ze szpiczastym noskiem. Znana entuzjastka peruk tym razem postawiła na krótkiego boba.
Wyglądała jak milion dolarów?