Druga edycja Agenta - Gwiazdy wzbudzała równie dużo emocji co pierwsza odsłona reaktywowanego po latach programu. W finale znaleźli się blogerka kulinarna Daria Ładocha, prezenterka telewizyjna Odeta Moro i prezenter pogody Jarosław Kret. To Ładocha wygrała program. Trzeba dodać, że panie umówiły się wcześniej, że "finał powinien należeć do kobiet". Odeta zaś… okazała się być Agentem. Ładocha przyznała, że jej sposobem na wygranie Agenta było odegranie konkretnej roli, którą wymyśliła sobie już w Polsce.
Łatwiej się rozgrywa jako zołza niż jako osoba miła. Jestem zupełnie inna jak gasną światła, to była rola stworzona na potrzeby programu. Wymyśliłam sobie rolę już w Polsce. Wzięłam duży bagaż, manipulowałam strojem. Nie jestem zołzą w życiu. Rola od początku do końca. Miałyśmy solidarność jajników w finale. Konwencja mówiła, że mamy ze sobą rywalizować.
Jarosław Kret przyznał, że on (niestety!) nie odgrywał żadnej roli. Był dokładnie taki, jakim mieliśmy go okazję widzieć.
Nie wymyśliłem sobie tej postaci. Taki jestem niestety. Jestem samotnikiem, musiałem samotnie rozgrywać. Samotny Agent, to musi w ogóle samotnie rozgrywać.
Odeta próbowała tłumaczyć, że to tak naprawdę była "tylko gra i zabawa".
Każdy, kto chciał liznąć finału, musiał jakoś swoją taktykę wdrażać codziennie. Ja byłam ta dobra. To wielka przygoda i zabawa.
Jak myślicie, kto z uczestników zyska najwięcej na udziale w _Agencie_?
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news