Od wybuchu afery mobbingowej Kamil Durczok próbował wzbudzić u wszystkich współczucie i kreował się na ofiarę tygodnika Wprost. Po "polubownym" odejściu z pracy w TVN miał dużo wolnego czasu, który poświęcił na procesowanie się z dziennikarzami, którzy opisali m.in. kulisy jego pracy w redakcji Faktów.
Sylwester Latkowski zdradza, że żadna z ofiar nie usłyszała z jego ust przeprosin:
Ścięto mi głowę. Próbowałem założyć portal internetowy, ale doszło do rozpraw sadowych. Durczok przez ten rok nie milczał. Nie przeprosił żadnej ofiary.
Latkowski opowiedział również o odczuciach ofiar Durczoka, z którymi rozmawiał:
One mówią nam, ale boją się ujawnić. Boją się komentarzy, reperkusji zawodowych, stacji. Większość z nich chce być anonimowa. Nadal. Boją się, że je pozwie za zeznania do sądu.
Zobaczcie, jak on szafuje, że zażąda wielu milinów. On ich nawet nie podrywał, jeśli się do kogoś mówi suko, to nie jest podrywanie. Za to będę miał proces. Ofiary zrezygnowały z mediów, część jest w innych mediach, one nam dużo opowiadały. Pracowaliśmy dalej, ale wydawca uznał, że nie będę redaktorem naczelnym.