Od kilku dni w Stanach Zjednoczonych trwają protesty po śmierci George'a Floyda, który został uduszony przez policjanta podczas zatrzymania. Mniej lub bardziej pokojowe demonstracje przeciwko rasizmowi i systemowej przemocy odbywają się w wielu miastach, a Donald Trump zapowiada wprowadzenie wojska na ulice, jeśli sytuacja nie zostanie opanowana przez lokalne władze.
ZOBACZ: TYLKO NA PUDELKU: Joanna Krupa OSTRO o protestach w Ameryce: "ROZWALAJĄ LUDZIOM BIZNESY. Biją się!"
Wśród protestujących na ulicach można wypatrzeć gwiazdy, a spora część z nich swoje oburzenie i wsparcie dla inicjatywy Black Lives Matter (ruch aktywistów walczący z przemocą i rasizmem wobec społeczności afroamerykańskiej) wyraża w sieci. Głos postanowiła zabrać również gwiazda serialu "Glee", Lea Michele. Poruszona aktorka napisała na Twitterze:
George Floyd na to nie zasłużył. To nie był jednorazowy incydent, to się musi skończyć. #Black Lives Matters.
Wpis bardzo nie spodobał się innej aktorce z popularnej produkcji. Samantha Ware w odpowiedzi na jej wpis wytknęła Michele, że na planie "Glee" traktowała ją okropnie.
A pamiętasz jak uczyniłaś z mojej pierwsze pracy w telewizji piekło na ziemi? Ja nigdy nie zapomnę. Pamiętam, że mówiłaś wszystkim, że gdybyś miała możliwość, nas*ałabyś mi do peruki. A to tylko jeden z wielu aktów mikroagresji, przez które zaczęłam kwestionować swoją karierę w Hollywood - napisała.
Lea nie odniosła się do wpisu Samanthy, za to wsparły go trzy inne aktorki z produkcji. Co warto zauważyć, wszystkie czarnoskóre. Alex Newell i Amber Riley ograniczyły się do wymownych memów w komentarzu, a Dabier Snell dodała od siebie:
Kobieto, nie pozwoliłaś mi siedzieć przy stole z innymi członkami obsady, bo "nie pasowałam" do tego grona. Pie*dol się Lea - napisała.
Myślicie, że Michele odpowie?