Końcówka ostatniego roku, zwłaszcza w dobie epidemii koronawirusa, jakoś nastroiła Lecha Wałęsę nostalgicznie. Być może wpływ na słabszą formę psychiczną polityka ma także fakt, że ten od jakiegoś czasu jest na diecie. Nie może się już raczyć przysmakami, a wyjazdy do Miami zastąpił prozaicznymi turnusami w sanatorium. Lech Wałęsa robi więc dobrą minę do złej gry i je dietetyczne śniadania.
Przypomnijmy: Zmotywowany Lech Wałęsa chwali się dietą: zakwas buraczany, JAJECZNICA Z KALAFIORA I KAWA Z CYKORII (ZDJĘCIA)
Niestety, nastroju nie poprawiły mu też święta Bożego Narodzenia. Lech Wałęsa widział je w czarnych barwach i pogodzony z losem mówił, że będą raczej smutne: Lech Wałęsa spędzi święta jak większość: "Telewizor pooglądam, w komputerze pogram, pokłócę się z żoną"
Po Nowym Roku u byłego prezydenta też nie jest lepiej. Super Express postanowił zapytać Lecha Wałęsę o tematy ostateczne: czy myśli już trochę o śmierci oraz jak się ewentualnie do niej przygotowuje. Polityk jest zrezygnowany i nastrojony raczej negatywnie: na ziemskim padole nic go już nie zaskoczy, a po drugiej stronie nie chcą go przyjąć...
Już jestem spakowany, oczekuję na przejście... Ja chcę nowości widzieć, oczekuję na przejście. Tu na tym świecie jestem już znudzony, ale tam mnie nie chcą jeszcze... - mówi w tabloidzie.
77-letni Lech Wałęsa wyznaczył już sobie granicę życia: jeszcze pięć lat, bo i tak w swojej rodzinie jest rekordzistą.
Jeszcze z pięć lat przetrzymam i więcej żywota nie planuję na tym świecie. Wie pan, w mojej rodzinie nikt tak długo nie żył, ja i tak najdłużej żyję z naszej rodziny! I daję sobie jeszcze 5 lat życia. A jak będę dłużej żył, to nie będę wtedy zadowolony... - zasmuca się w Super Expressie.
Polityk podchodzi do kwestii ostatecznej pragmatycznie: raczej woli być skremowany, niż odbyć ostatnią drogę w trumnie.
Nie chcę, żeby mnie robaki jadły, czyli najlepiej spalić, żebym nikomu nie przeszkadzał... Skończyłem, wykonałem swoje dzieło i idę po rozliczenie - mówi.