Tradycyjnie przyjęło się, że najbardziej zaangażowana w walkę o równouprawnienie wszystkich obywateli, nieważne czy hetero, czy homoseksualnych, bogatych, czy ubogich, jest lewa strona sceny politycznej. Polska lewica od lat boryka się jednak z pewnymi problemami przy wytyczeniu sobie jednego, spójnego celu. Poświadczył o tym ostatnio Leszek Miller, który w najnowszym wywiadzie dla portalu Onet.pl wyznał, iż nie popiera adopcji dzieci przez pary jednopłciowe.
"Ja tutaj jestem bardzo otwarty. Uważam że kobieta i kobieta, mężczyzna i mężczyzna to też jest małżeństwo. (…) To nie jest taka twarda definicja małżeństwa. Tam (w konstytucji - przyp. red.) się raczej mówi o pomocy państwa dla małżeństwa które składa się z kobiety i mężczyzny i tak dalej, i tak dalej. Jak patrzymy na to, co się dzieje w Europie Zachodniej, w tym także w krajach Unii Europejskich, to te związki są bardzo powszechne. (…) To jest trend niepowstrzymany, również jeśli chodzi o kwestie majątkowe" - zapewnia były premier.
Mimo deklarowanej "otwartości" polityk nie jest jednak fanem zezwolenia parom jednopłciowym na adopcję dzieci. Zdaje sobie jednocześnie sprawę, że taka opinia może uchodzić za niepopularną w kręgach lewicowych.
"Ja jestem przeciwny adopcji dzieci przez te jednopłciowe związki. Uważam, że dzieci mają problemy potem. W szkole, w kręgach towarzyskich.* Z tego, co wiem, dzieci przeżywają potem ogromne problemy, są po prostu szykanowane przez inne dzieci. (…) Przypuszczam, że wiele moich poglądów różni się od poglądów moich kolegów" - mówił Miller, odnosząc się do naczelnych polityków współczesnego ugrupowania lewicowego - *Adriana Zandberga i Roberta Biedronia.
Czy na postawę europosła wpływ miał miłosny incydent z udziałem jego ukochanej wnuczki Moniki?
Przypomnijmy: Maryla Rodowicz chwali się treningiem z byłym narzeczonym Moniki Miller. "Szkoda, że gej" (FOTO)