Nie milkną echa afery, która przed tygodniem rozgrzała do czerwoności polski internet. 10 czołowych influencerów i dziennikarzy motoryzacyjnych zostało zatrzymanych przez Centralne Biuro Śledcze Policji w związku z podejrzeniami o organizowanie nielegalnych loterii i wystawianie fałszywych faktur VAT, co naraziło budżet państwa na olbrzymie straty. Prokuratura zarzuca im udział w zorganizowanej grupie przestępczej, na co sami zainteresowani reagują w dość osobliwy sposób, nie przyznając się do winy.
Jedna z twórczyń internetowych, Lexy C., będąca jedyną kobietą wśród zatrzymanych oznajmiła, że jako pierwsza została wypuszczona na wolność po przesłuchaniu. Co prawda zostały na nią nałożone środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego i dozoru policyjnego, lecz podeszła do tego z nadspodziewanie dużym spokojem. Teraz postanowiła przybliżyć ze swojej perspektywy okoliczności porannej wizyty funkcjonariuszy w jej domu.
Lexy C. przedstawiła kulisy całego zajścia
Youtuberka opowiedziała szeroko o tym, co spotkało ją w ubiegłą środę, 5 marca. Określiła to jako "najbardziej nie fair sytuację, w jakiej kiedykolwiek się znalazła".
Jest 5:30. Budzę się. Próbuję jeszcze zasnąć i nagle słyszę dzwonek do drzwi. Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak, bo dlaczego ktoś dzwoni o 6 rano? I nagle słyszę, jak ktoś wali do tych drzwi. (...) Biegnę zobaczyć, kto stoi przed tymi drzwiami, a tam 10 policjantów - 8 facetów i 2 kobiety. Niektórzy byli zamaskowani. Oczywiście wielka panika mnie obeszła. Ja nie wiedziałam, co zrobić. Udawałam, że mnie nie ma w domu - opowiadała z przejęciem.
Początkowo Lexy wydawało się, że był to rodzaj pranka zrobionego przez jednego z jej kolegów po fachu. W końcu zdecydowała się otworzyć drzwi.
Otwieram leciutko te drzwi i ja mówię: "Dzień dobry, o co chodzi?". I od razu bum! But w drzwi, żebym nie mogła ich zamknąć. Oni wszyscy wchodzą. Dali mi pełno papierów, wyjaśnili powód, dlaczego zabierają mnie do Szczecina na przesłuchanie do pani prokurator. Serio ja nie wierzę, że to miało miejsce. (...) Cały czas myślałam sobie: "ja pierniczę, jaki wstyd, jak to wyjdzie w mediach". Chciało mi się mega płakać, a obok była moja siostra. Nie chciałam jej pokazać, że się boję. W pewnym momencie oni zabrali ją na dół, do samochodu, zrobili przeszukiwanie mojego całego mieszkania.
Obciążona zarzutami influencerka przez cały czas porównywała swoją sytuację do Buddy, który w październiku ub.r. również został posądzony w tej samej sprawie, przy okazji przytaczając tekst jego utworu o zatrzymaniu. Wyjaśniła też, dlaczego przez ostatnie dni nie odzywała się do swoich followersów. Okazało się, że zabrano jej telefon, a influencerka ma wszędzie zabezpieczone konta weryfikacją dwuskładnikową. Film na kanał udało jej się dodać dzięki uprzejmości montażysty. Dalej Lexy skupiła się już na emocjach, które towarzyszyły jej podczas zatrzymania.
Nie mogłam wstać, nie mogłam otworzyć drzwi, dosłownie nic nie mogłam zrobić, bo ja już byłam w ich rękach. W międzyczasie przyjechał mój manager i bliska mi osoba. Próbowali wejść, ale nie mogli itd. Ten pan przewodniczący powiedział mi, że zaraz skują mnie w kajdanki i wyprowadzą do samochodu. W tamtym momencie ja już wiedziałam: "o ja pie**olę, ale przypał, ale wstyd" - kontynuowała.
Lexy C. została skuta kajdankami
Po dotarciu na miejsce, po 7-godzinnej podróży, "idolka młodzieży" zauważyła kamery telewizyjne.
Oni oczywiście musieli mnie znowu zakajdankować. Pozwolili mi bluzę założyć na te ręce, żeby nie było fizycznie widać tych kajdanek. Wysiadamy. Nagrywają to. Ja szybko głowę w dół, kaptur, żeby tylko nie było żadnych zdjęć z moją twarzą, no ale jest taki filmik, pewnie widzieliście, jak właśnie jestem prowadzona po schodach. Ta pani mnie chwyciła pod rękę, to też od razu groźniej wyglądało. Wstyd, jak nie wiem co.
Lexy C. na miejscu spotkała się ze swoim prawnikiem, który przedstawił jej, jakie kroki zostaną poczynione w następnej kolejności. Mecenas wyjaśnił jej, jak mogą potoczyć się jej losy.
Mój mecenas mi wytłumaczył mniej więcej, co może się wydarzyć. W najgorszym wypadku grozi mi areszt na 3 miesiące. Był też jakby środkowy wypadek (przypadek - red.), czyli dołek na 24 lub 48 godzin, albo najlepszy wypadek, że pani prokuratur mnie wypuszcza od razu. I tam się dowiedziałam, że razem ze mną zatrzymano 9 innych osób, więc troszeczkę mi ulżyło, bo bałam się, że całe światło będzie skierowane na mnie - przekazywała w dalszej części filmiku.