Mocne słowa o wybitnym sposobie na "skracanie kolejek" do specjalistów NFZ wywołały niemałe poruszenie w kraju. Wszystko za sprawą Mamy Ginekolog, która bez zająknięcia i cienia wątpliwości wyznała, że tego typu praktyki są "normalnością".
Każdy tak robi. Ja o tym rozmawiałam z zarządem, z profesorem. To jest normalne. To jest też sposób, żeby skrócić kolejki i dostęp po prostu do lekarza. [...] Ktoś pisze, że to nie jest normalne. Rozumiem, że możesz tak się czuć, bo nie masz w rodzinie lub znajomych lekarzy. Tak po prostu jest na całym świecie - perswadowała celebrytka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak można było się tego spodziewać, za tę wylewność nieźle jej się oberwało. Nicole mocno wzburzyła swoich fanów, antyfanów i połowę kraju, która jeszcze do niedawna nie miała pojęcia o jej istnieniu. Konkretnie zrugały ją też znane w świecie show biznesu nazwiska, a mowa tu m.in. o Karolinie Korwin-Piotrowskiej czy Mai Staśko.
Co ciekawe, znalazło się też takie grono, które stanęło w obronie Mamy Ginekolog. Wśród takich osób jest na przykład ciężarna Lil Masti, której w ostatnim czasie udało się skorzystać z medycznych usług Mamy Ginekolog.
Lil Masti tłumaczy się z wizyt na NFZ u Mamy Ginekolog i uderza w Maję Staśko
W jednej ze swoich instagramowych relacji Lil Masti, która jest spokrewniona z Mamą Ginekolog, została poproszona o komentarz w sprawie (nie)codziennych praktyk swojej kuzynki. Jak wówczas zdradziła, na swoją pierwszą wizytę u Nicole czekała około tygodnia:
Tak więc skontaktowałam się z nią. Umówiłyśmy się na pierwszą wizytę, na wyznaczony termin - pamiętam, że wtedy chyba czekałam około tygodnia... Tak więc, to nie jest tak, że ja wchodzę sobie "ej, siema, jestem bez kolejki". Ja zawsze, jak spotykam się z Nikolą, mam wyznaczony termin, przyjeżdżam punktualnie na wyznaczoną datę, na wyznaczoną godzinę do szpitala - relacjonowała przyszła mama.
Aniela odniosła się również do słów Mai Staśko, która w związku z gorącą aferą oskarżyła jej kuzynkę o nepotyzm. W związku z tym Lil Masti uderzyła w aktywistkę, zahaczając o sprawy ekonomiczno-podatkowe...
Maja Staśko, Ty masz chyba po prostu bardzo dużo wolnego czasu na to krzyczenie, na to dzielenie społeczeństwa, na to wzburzanie hejtu. Bo wiesz, ludzie, którzy ciężko pracują, nie mają czasu na takie rzeczy. Oni po prostu ciężko pracują. Zobaczcie na przykład mój Tomek: jest niedziela, a on siedzi obok w pokoju i pracuje. W piątek wieczorem, jak większość ludzi sobie idzie na imprezkę, to Tomek w piątek wieczorem siedział do 5:30 i pracował... bo jakoś ten nasz kraj musi funkcjonować, no. (...) Więc proszę - takim zachowaniem nie zachęcajcie ludzi, żeby wyjeżdżali z naszego kraju - mędrkowała Aniela.
Kiedy podejmowałam decyzję, który szpital wybiorę właśnie do prowadzenia mojej ciąży, do porodu, no to wtedy też płaciliśmy podatek. Zapłaciliśmy wtedy ponad ćwierć miliona złotych, a dokładnie 268 tysięcy złotych podatku. W czym jest kilkadziesiąt tysięcy złotych składki zdrowotnej, czyli kilkadziesiąt tysięcy złotych na naszą służbę zdrowia. I jak czytam komentarze: "Ty Lil Masti, influencer, idź se do prywatnego szpitala, a nie się wpychasz do NFZ", no to zaraz... Ja się po pierwsze nie wpycham, tylko jak każdy inny człowiek zapisuję się na dany termin i po prostu, jeśli płacę kilkadziesiąt tysięcy złotych, to będę korzystać z naszej służby zdrowia. I Maja Staśko, jeśli Ty tak walczysz o równość w naszej służbie zdrowia, to może zawalcz o równe podatki - mówiła Lil Masti.