W czwartek wybuchła medialna wrzawa wokół "lotniskowego rantu" Klaudii Halejcio. To wtedy podzieliła się na InstaStories historią z samolotu, w której rodzina poprosiła inną pasażerkę, aby zamieniła się z nimi miejscami, bo ich syn chciałby siedzieć przy oknie. Ta jednak odmówiła, czym doprowadziła celebrytkę do szewskiej pasji. Nie jest to zresztą jedyna podróż, która w ostatnim czasie podniosła jej ciśnienie.
Wyobraźcie sobie, że poprosili panią, czy byłaby taka możliwość, żeby się zamienić na miejsca, czy jej to sprawi problem, bo oni chcieliby całą rodziną usiąść. Zwłaszcza że próbowali zmienić bilety, ale się nie udało. Że mają małe dziecko i syn chciałby siedzieć przy oknie. Wyobraźcie sobie, że pani powiedziała "nie". Na co ja byłam w szoku. Myślałam, że żartuje - pomstowała. Ten pan patrzy na nią, ona mówi: "Ja chcę siedzieć tu, gdzie mam. Ja chcę siedzieć przy oknie". Stara kobieta musi siedzieć przy oknie. Nie dała temu dzieciaczkowi możliwości, by usiąść przy oknie.
Przypomnijmy: OBURZONA Klaudia Halejcio dzieli się podróżniczą historią: "Stara kobieta musi siedzieć przy oknie"
Blanka Lipińska wprost o "lotniskowym rancie" Halejcio. Włączyła się Wendzikowska
Halejcio była oburzona, ale nie wszyscy mają w tej sprawie podobne zdanie. Głos zabrała na przykład Blanka Lipińska, która pisze wprost, że rozumie odmowę kobiety i płacz cudzego dziecka nie może być sposobem na terroryzowanie innych pasażerów. Nie widzi też powodu, dla którego obca rodzinie osoba miałaby się dostosowywać do czyjegoś widzimisię.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dyskusja jednak trwa w najlepsze, a Blanka kolejny raz odniosła się do sprawy, tym razem w odpowiedzi na niekoniecznie elegancką wiadomość od jednej z internautek. Ta napisała, że jej zdaniem Lipińska "nie zrozumie, bo nie jest matką".
Czekałam na to. Uwielbiam ten bezsensowny argument o niebyciu rodzicem. Nie muszę być rodzicem, by być człowiekiem... Dzieci to ludzie, tylko mali, ale to wciąż ludzie. Źle wychowani, straumatyzowani czy nauczeni roszczeniowości nie będą inni, jak urosną. Dlaczego miałabym temu przyklaskiwać? - pyta. Gdybym wypowiadała się na temat porodu, którego nigdy nie doświadczyłam, byłaby to prawda, że nie wiem, co mówię. Ale ja się wypowiadam na temat elementarnych kwestii istnienia w społeczeństwie, wychowania, roszczeniowości rodziców i dzieci, poczucia, że dziecku wolno więcej - a niby z jakiej okazji? I niby dlaczego wszyscy mają ponosić konsekwencje tego, że dziecko jest "terrorystą"? To twoje dziecko i twój problem, ty powołałaś je na ten świat, to twoja odpowiedzialność. Jak sobie z nią nie radzisz, to idź po pomoc do specjalisty, ale nie miej pretensji do obcych ludzi, że tego nie tolerują.
Tu postanowiła przyłączyć się do rozmowy Anna Wendzikowska. Jak twierdzi, sama jest mamą małych dziewczynek, ale w pełni się z nią zgadza. Podkreśla, że nie wymaga niczego od obcych ludzi tylko dlatego, że jest gdzieś z dziećmi i uczy je przede wszystkim szacunku.
Kochana moja, ja jestem mamą dwóch małych dziewczynek, które mają swoje fochy i swoje zachcianki i totalnie się z tobą zgadzam - zaczęła. Jeśli ktoś robi krzywdę mojemu dziecku, to zakładam rękawice bokserskie i jestem gotowa się okładać, ale nie pozwalam też moim dzieciom krzywdzić ani nadużywać innych. Nie kopiemy w fotel przed, nie robimy imby, nie tupiemy w podłogę jak słonie, bo na dole mieszkają ludzie. Nie oczekuję niczego od nikogo tylko dlatego, że jestem z dziećmi. A jak jestem sama, to też się nie przesiadam z miejsca przy oknie. To są turbo ważne lekcje. Jak dzieje im się krzywda, to mama pędzi na ratunek, ale drugi człowiek ma takie same prawa i trzeba go szanować.