W show-biznesie nie brak celebrytek, które uwielbiają modę i aspirują do miana "trendsetterek". Wiele z nich zakłada własne marki odzieżowe, jak np. Natasza Urbańska, Jessica Mercedes, Natalia Siwiec czy Małgorzata Rozenek. Większość samozwańczych projektantek prowadzi swój biznes w internecie, ale niektóre otwierają też butiki stacjonarne, nierzadko w prestiżowych lokalizacjach.
Kilka lat temu w biznes odzieżowy postanowiła zainwestować także Maja Bohosiewicz. Do spółki z Julią Oleś powołała do życia markę Le Collet, która oferuje m.in. "eleganckie sukienki, modne torebki, stylowe kurtki, bluzki, bluzy i swetry". Firma prowadzi sprzedaż internetową oraz stacjonarną w dwóch polskich miastach. Ponadto świadczy też usługi krawieckie.
Zobacz: Maja Bohosiewicz i dziewczyna Durczoka otworzyły sklep z ubraniami własnego projektu (ZDJĘCIA)
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem plagiatu w celebryckich markach odzieżowych
Wiele celebrytek chwali się, że sprzedaje "autorskie projekty", a tymczasem nieraz już udowodniono, że rzeczywistość bywa zgoła inna. Swego czasu media rozgrzała do czerwoności "afera metkowa" Jessiki Mercedes, gdy wyszło na jaw, że słynna influencerka przyszywała własne metki do ubrań wyprodukowanych przez firmę specjalizującą się w szyciu taniej odzieży. Z zarzutami o "kopiowanie" spotkała się też Małgorzata Rozenek.
Przypomnijmy: Ola Żuraw sugeruje, że Małgorzata Rozenek KOPIUJE jej markę? "Jest mi W KU*WĘ przykro!"
Teraz z kolei ciemne chmury zmierzają w stronę Mai Bohosiewicz. Patrząc na zdjęcia jej "kolekcji", trudno bowiem pozbyć się wrażenia, że gdzieś już widzieliśmy podobny projekt. W ofercie sklepu Mai można znaleźć m.in. biały top z ozdobnym haftem za 150 złotych. Tymczasem na stronie marki Loewe znajdujemy niemal identyczny top, tyle że za 1650 zł.
Sami zobaczcie. Granice "inspiracji" zostały przekroczone?