Klaudia Halejcio funkcjonuje w show-bizesie głównie jako influencerka, która na Instagramie chwali się swoim luksusowym życiem. Celebrytka jest zaręczona z biznesmenem, Oskarem Wojciechowskim, z którym niebawem weźmie ślub. Para wspólnie wychowuje dwuletnią córkę, Nel.
Ten, kto obserwuje profil Halejcio, wie, że celebrytka często lata po świecie. Kilka dni temu po raz kolejny wybrała się na zagraniczne wczasy, na które zabrała ze sobą m.in. mamę i córkę. Na lotnisku spotkała ją jednak nieprzyjemna "niespodzianka", o której Klaudia opowiedziała szczegółowo na InstaStories. Chodziło o dokumenty małej Nel, o których zapomniała celebrytka.
Opowiem wam historię, jak praktycznie nie wyleciałyśmy z lotniska. Ta historia może pomóc również jakiejś mamie, która ma tak samo mało rozumku co ja. (...) Nie nagrywałam tego wcześniej, bo naprawdę się zdenerwowałam.
Przeszłyśmy jedną kontrolę, nadałyśmy walizki, piłyśmy sobie kawkę, no i przychodzi odprawa celna. Ja podróżuję praktycznie raz w miesiącu i nigdy nie miałam takiej sytuacji... Ja i Nel mamy dwa różne nazwiska, co spowodowało, że powinnam mieć ze sobą akt urodzenia dziecka. No i jak się domyślacie, tego aktu nie miałam - mówi na nagraniu celebrytka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Klaudia Halejcio w starciu z lotniskowymi procedurami
Klaudia twierdzi, że pracownik lotniska "zrobił szopkę", bo zaczął przepytywać jej córkę.
Cała szopka się wydarzyła, ja byłam purpurowa, bo gość mi mówi: "Dziękuję, pozdrawiam, pani nie poleci". Moja mama już tam praktycznie płacze. (...) Gość robi szopkę: "Dobrze, szybkie pytanie. Proszę tutaj Nel do mnie". (...) Mówię: "Nelusia, proszę bardzo, będziesz teraz z panem rozmawiać. I on zadaje pytanie: "Nelusia, kim jest ta pani z boku?". Na co moje dziecko odwraca się i mówi do niego: "Nie wiem" - relacjonuje Halejcio.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, ale dwulatka nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie. Klaudii nie podobało się, że jej córka została "przystawiona do szyby" i była przepytywana przez "jakiegoś faceta", co naraziło ją na stres. Celebrytka uważa, że nie tak powinno się to odbywać.
Można przejść te wszystkie procedury normalnie i rozwiązać sytuację, a nie robić show. To jakaś abstrakcja była, mój mózg się odpiął. Ja nie wiem, jak my przeszłyśmy - przyznaje.
Ostatecznie Klaudii i jej córce jakoś udało się przejść odprawę, jednak celebrytka uczula inne mamy, aby zabierały ze sobą niezbędne dokumenty.
Zbliżają się wakacje, więc polecam rozważyć moją historię i mieć ze sobą akt. Już chyba z Nelusią sto razy leciałyśmy i nigdy nie było takich pytań. Ale jak sobie o tym pomyślimy, to fajnie, że oni to sprawdzają. Mamy przerąbane, że mamy inne nazwiska - podsumowuje celebrytka.
Nie wiadomo, gdzie konkretnie wybierała się celebrytka z córką. Pewnym jest jednak, że mogła sprawdzić wcześniej, jakie dokumenty będą wymagane na lotnisku. Wówczas obyłoby się bez "lotniskowego dramatu".