Czołowe postacie rodzimego show-biznesu z pewnością nie wyobrażają sobie dnia bez mediów społecznościowych. Znani i lubiani z należytą dokładnością opisują codzienne perypetie, nierzadko wyolbrzymiając problemy, które pojawiają się na ich drodze. Nie wiedzieć czemu, lwia część celebryckich kłopotów rozpoczyna się, gdy na horyzoncie widnieje wizyta na lotnisku. W przypadku niektórych osobistości, niemal każdy z zagranicznych wojaży kończy się "katastrofą". Do grona ekspertów w tej dziedzinie należą m.in. Klaudia Halejcio, Piotr Gąsowski czy Maja Bohosiewicz, która w środę przeżyła kolejny "lotniskowy dramat".
Właśnie miałyśmy z Maliną lecieć na służbowy wyjazd. Mamy samolot o 9 rano. Dzwonię do Maliny i pytam czy wychodzi. A Malina na to: "No nie bardzo" (...). Co mogło nam pokrzyżować plany, no co? - zaczęła tajemniczo Maja.
PRZYPOMNIJMY: Maja Bohosiewicz OKRADZIONA na lotnisku! "W głowie mi się nie mieści, że ktoś otwiera mój bagaż i W NIM GRZEBIE!"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejny lotniskowy dramat Mai Bohosiewicz
Po pewnym czasie celebrytka powróciła z kolejną dawką informacji. Okazało się, że przyjaciółka 33-latki, dziennikarka i youtuberka Malina Błańska, nie mogła dodzwonić się do niani, pod której opieką miały zostać jej pociechy. Na szczęście pomocną dłoń wyciągnęła sąsiadka. Przed paniami pozostało więc wyzwanie dotarcia na oddalone o 40 km lotnisko.
Teraz mamy kolejne wyzwanie. Teraz po prostu musimy włączyć tryb odrzutowiec i zdążyć na lotnisko. Moim zdaniem nie ma prawa się nie udać. Samolot odlatuje za godzinę... Co może pójść nie tak? - zastanawiała się 33-latka.
ZOBACZ: Maja Bohosiewicz nagrała OBCĄ KOBIETĘ na lotnisku, bo irytowała jej męża. "DOSTAJE SZAŁU!" (FOTO)
Choć Maja i Malina jakimś cudem zdążyły na lotnisko, wejście na pokład samolotu graniczyło z cudem...
Widzieliście kiedyś bilet bez biletu? Overbooking na 16 osób. Zgadnijcie, jak bardzo pomogło nam to, że przyjechałyśmy jako ostatnie na lotnisko? - zapytała z nutą sarkazmu.
Problem z brakiem wolnych miejsc również udało się na szczęście ostatecznie rozwiązać. Maja Bohosiewicz podsumowała szalony dzień, uzupełniając poprzednie relacje o nieznane dotąd szczegóły.
Ja cię kręcę. Co za seria niefortunnych zdarzeń. Wpadam do Maliny spóźniona. Ona mówi, że Wiola, która ma zająć się dziećmi się nie pojawiła i nie odbiera telefonu. Wrzucamy na w pół śpiące dzieciaki do sąsiadki i ogarniamy Tomka, żeby zawiózł wszystkich do szkoły. Jedziemy na lotnisko. Winda nie działa. Biegniemy schodami i gubimy się w przejściach lotniska tylko dla personelu. Dobiegamy na zamknięcie check-in i okazuję się, że jest overbooking, a o kolejności wpuszczenia na pokład decyduje moment przyjścia na lotnisko. Biegamy pod gatem, żeby nas wpuścili. Malina chciała nagrać moje błagania i pani się strasznie zelektryzowała. Wpuściła równo 14 osób z overbooking i nie wpuściła tylko nas - wyjawiła celebrytka.
Pani trzymała nasze bilety i wpuszczała obok nas wszystkich, a nam kazała czekać. Poszły nawet łzy, były uśmiechy, prośby i błagania. Kiedy na pokład weszli już wszyscy i już pojawiła się nadzieja, bo pytali nas o nazwiska, na pokład weszła rodzina pięcioosobowa. Wtedy nasze szanse spadły do zera. Kiedy wszyscy siedzieli w samolocie, dali nam znać, że są dwa wolne miejsca. Możemy iść. Malina pozwoliła sobie na dowcip: "A czy można prosić o miejsce przy oknie?". Nikt się nie śmiał - skwitowała Maja Bohosiewcz.
Zobaczcie, jak wyglądała lotniskowa przygoda Mai i jej przyjaciółki. To się nazywa pech?