Nie jest tajemnicą, że zapoczątkowane w telewizyjnym show relacje zazwyczaj rozpadają się chwilę po zakończeniu emisji programu. Nie inaczej było w przypadku Angeli Dańczak i Arsena Śliwińskiego, którym i tak "długo" udało się ze sobą wytrzymać poza "wyspą", bowiem rozstali się dopiero prawie trzy miesiące po finałowym odcinku.
Choć początkowo oboje zapewniali, że "pozostają w ciepłych relacjach", ich stosunki oziębiły się znacznie szybciej. Wszystko za sprawą wakacji, na które Arsen - chwilę po ogłoszeniu zakończenia związku z Angelą - udał się z inną kobietą. Co istotne, również uczestniczką "Love Island", Oliwią.
Swoim rozgoryczeniem Dańczak podzieliła się wówczas z instagramową publicznością. Blondynka wyznała, że jest jej bardzo przykro i zaznaczyła, iż nie zamierza być "popychadłem".
W rozmowie z Pomponikiem Angela wyznała, jaką radę ma dla przyszłej dziewczyny kajakarza:
Powiedziałabym jej, by nie lokowała w nim swoich uczuć, bo nie warto - zaapelowała, tłumacząc:
To, co mówię, nie wpadło mi do głowy godzinę temu, tylko jest bardzo przemyślane. Nie rzucam słów na wiatr. Niektórzy mówią, że to sobie wymyśliłam. Gdybym nie miała na to dowodów, to bym w ogóle tego tematu nie poruszyła... - przekonuje.
Zapytana o to, czy według niej Arsen w kolejnym związku zachowa się podobnie, powiedziała:
Jeżeli ktoś ci mówi, że cię kocha, wyznaje ci miłość, to to są bardzo mocne słowa, których nie rzuca się na wiatr... Nie wiem, czy potraktuje tak kolejną kobietę... Wydaje mi się, że ja będę dla niego bardzo dużą lekcją - mówi, dodając tajemniczo na zakończenie:
Ma pewne grzeszki na sumieniu...
Myślicie, że wkrótce zdradzi, o jakie grzeszki chodzi?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!