Temat tegorocznych wyborów prezydenckich budzi wiele emocji. W związku z rozprzestrzeniającym się wirusem i regularnie wprowadzanymi w ostatnich tygodniach obostrzeniami mogłoby się wydawać, że przeprowadzenie głosowania nie jest możliwe. Rządzący jednak jakiś czas temu zdecydowali się zmienić kodeks wyborczy tak, by umożliwić przeprowadzenie wyborów podczas pandemii koronawirusa, a sam prezydent stwierdził wówczas, że jeżeli obywatele są w stanie pójść do sklepu, bez problemu mogą wybrać się także do urn.
Okazuje się, że nieco inne zdanie ma w tej kwestii minister zdrowia. Według Łukasza Szumowskiego, w tradycyjnej formie wybory mogłyby zostać przeprowadzone dopiero po tym, jak pojawi się szczepionka na COVID-19:
Najlepszym rozwiązaniem jest przełożenie wyborów o dwa lata. Wtedy będziemy mieć szczepionkę - powiedział na konferencji prasowej.
Dodał jednak, że jeżeli nie będzie zgody parlamentu, jedynym wyjściem są pozostawiające wiele do życzenia wybory korespondencyjne.
Wybory korespondencyjne są jedyną formą wyborów, które mogę zarekomendować z punktu widzenia medycznego. Jeśli chodzi o aspekty prawne, nie jestem specjalistą - stwierdził Szumowski.
Dodał także, że jesienią zmierzymy się ponoć z drugą falą wirusa:
Nie ma bezpieczniejszych czy gorszych terminów na przeprowadzenie wyborów. Na jesieni spodziewamy się drugiej fali epidemii i fali zachorowań na grypę - wyznał minister.