Nie da się nie zauważyć, że w ciągu ostatnich miesięcy Łukasz Szumowski stał się jedną z bardziej widocznych w mediach postaci. Wszystko za sprawą pandemii koronawirusa, która okazała się być dla ministra zdrowia swoistym sprawdzianem wiedzy i umiejętności działania w kryzysie.
48-latek, który stał się poniekąd twarzą krajowej walki z koronawirusem, ma za sobą niewątpliwie pracowite pół roku. Polityk doczekał się zarówno wielu zwolenników, zachwalających jego podejście do pandemii, jak i krytyków, którzy nie szczędzili krytycznych uwag pod jego adresem.
Choć jeszcze do niedawna Szumowskiego mogliśmy regularnie oglądać u boku Mateusza Morawieckiego podczas kolejnych konferencji, wszystko wskazuje na to, że widok tej dwójki razem to już przeszłość.
We wtorek minister zdrowia, który był szefem resortu od stycznia 2018 roku, ogłosił swoją dymisję. Podczas specjalnie zwołanej konferencji najpierw poinformował o zmianie systemu walki z wirusem, a następnie oznajmił, że idzie w ślady jednego ze swoich zastępców, który w poniedziałek zrezygnował z zajmowanego stanowiska.
Podkreślił jednak, że, choć rezygnuje z funkcji ministra zdrowia, "nigdzie nie znika":
Od razu uprzedzam pytania: nigdzie nie znikam, nie odchodzę, pozostaję posłem, pozostaję w przestrzeni publicznej - zapewnił i zdradził, że zamierza sprawdzać się w zawodzie, czyli pracować jako kardiolog.
Zobacz też: Spragniony wrażeń Łukasz Szumowski pluska się w jeziorze podczas rodzinnego wypadu (ZDJĘCIA)
Okazuje się, że Szumowski, który jeszcze pod koniec lipca w Gościu Wydarzeń zapewniał, że "nie chce odchodzić z resortu", jednak planował dymisję od dłuższego czasu:
Tak naprawdę rozmowy o tym trwały od wielu miesięcy. Umowa dżentelmeńska między mną a panem premierem i panem prezesem była taka, że miałem dokończyć parę spraw ważnych dla Polski, choćby zakończyć i wdrożyć systemy informatyzacji ochrony zdrowia - stwierdził i kontynuował, przypominając swoje zasługi:
Sami wiecie państwo i jesteście w stanie to łatwo dostrzec, jak wyglądałaby Polska w czasie epidemii bez e-recepty, e-zwolnienia, które tu wspólnie z ZUS-em, Ministerstwem Rodziny udało się w sposób gładki, elegancki wdrożyć w całej Polsce jako obowiązkowa usługa.
Minister uzasadnił swoją decyzję stabilną sytuacją w kraju:
Dzisiaj uznałem, że to właściwie ten czas. Mamy zbudowany system szpitali jednoimiennych, mamy rozbudowaną sieć laboratoriów, udało się doprowadzić do tego, że w Polsce nie było dziesiątek tysięcy zgonów, tak jak to było w krajach Europy Zachodniej. Mamy przyrosty zachorowań, 600, 800 zachorowań, natomiast mamy też gospodarkę, która funkcjonuje. Dzięki temu będziemy mieli pieniądze na leczenie innych chorób - zaznacza i podsumowuje:
Jestem przekonany, że mój następca, na pewno niezwykle kompetentny ekspert, będzie mógł ten system, który zbudowaliśmy, doprowadzić dalej.