Gdyby ktoś zechciał wysnuć teorię, że małżeństwo z politykiem Prawa i Sprawiedliwości pozostawia trwały uszczerbek na zdrowiu, to jako koronny przykład należałoby przedstawić Mariannę Schreiber. Udało się jej bowiem osiągnąć coś niebywałego - zmusiła nas bowiem do refleksji, czy to aby na pewno w spowinowaceniu jej męża z partią Jarosława Kaczyńskiego tkwi problem, jak dotąd zwykła nas przekonywać. Schreiber w świecie show-biznesu i polityki pełni rolę raczej peryferyjną, a jej groteskowość jest momentami nawet pocieszna. To przykład takiej celebrytki, którą kochają redaktorzy tabloidów i portali plotkarskich. Dlaczego? Bo zawsze można na nią liczyć, a to wartość nie do przecenienia, szczególnie w sezonie ogórkowym. I tak oto Marianna postanowiła pochylić się nad Anną Lewandowską, która - jej zdaniem - publikując wideo, na którym zmysłowo tańczy ze swoim instruktorem tańca, zachowała się wysoce niestosownie. Zdaniem Schreiber, porządna mężatka nie może "ocierać się o krocze innego chłopa", a Robert Lewandowski, jeśli nie kipi z zazdrości, to coś tu jest nie tak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marianna Schreiber uderza w Annę Lewandowską
Lata życie w prawicowym matriksie robią swoje, więc nie dziwi chyba nikogo, że celebrytce wszystko się kojarzy. Wszak jakikolwiek kontakt fizyczny powinien być zarezerwowany jedynie dla męża, a jeśli już komuś zachce się tańców z profesjonalistą, to należałoby zapytać małżonka o zgodę. Internauci w dużej mierze bronili Lewandowskiej, ale nie brakowało głosów, że publikowane przez nią taneczne wideo to faktycznie przesada. W końcu wszystko musi mieć seksualny podtekst, wszędzie trzeba dopatrywać się zdrady, a minimum potwarzy dla męskiego ego, które nie zniesie, że żona może mieć hobby i, nie daj boże, dotykać innego mężczyzny. Dla Marianny i innych oburzonych mamy tylko jedno lekarstwo - poocierać się o krocze. Innego chłopa lub baby, wedle preferencji. Powinno pomóc!
Pozostając niejako w temacie ocierania się o krocze, to miniony tydzień był niezwykle obfity, jeśli chodzi o show-biznesową kronikę towarzyską. Ola Ciupa, która niedawno rozstała się z niejakim Kubańczykiem, spędziła romantyczny dzień z Jakubem Przetakiewiczem - para (?) wybrała się do zoo, zaliczyła długi spacer i smaczny obiad, wszystko to relacjonując oczywiście na Instagramie. Nadal nie wiemy, czy to taki soft launch nowego związku, a może po prostu najzwyklejszy kumpelski wypad? Wypada nam zatem czekać na ciąg dalszy, ale coś nam mówi, że jesteśmy świadkami wejścia Oli Ciupy w nową erę kobiet. Kobiet luksusowych oczywiście.
W nową erę związku wkroczyli również Cezary i Edyta Pazurowie. Od ich pamiętnego spotkania w wagonie PKP minęło już 17 lat, a od ślubu 15. I w związku z tą rocznicą para postanowiła złożyć przysięgę ponownie, tym razem na malowniczych Malediwach, gdzie towarzyszyły im rodzina i dzieci. Zdjęcia z pięknej uroczystości zostały skrupulatnie opublikowane w sieci, a taki staż związku zasługuje tylko na ciepłe życzenia i uśmiech. Ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy trochę nie podgryźli ponownie-młodej pary. Śledząc losy zakochanych na przestrzeni tych kilkunastu lat mamy więc nadzieję, że Czarek tym razem nie przysięgał, że zrobi z Edyty gwiazdę telewizji. Tak czy inaczej, my przysięgamy, że będziemy z wami aż po grobową deskę…
Luna na Eurowizji: "Nie mamy się czego wstydzić"
A skoro o grobach mowa, to przyzwyczailiśmy się już, że w przypadku polskich reprezentantów w konkursie Eurowizji, gwoździem do trumny był zazwyczaj mizerny budżet, który nie pozwalał na oprawę z prawdziwego zdarzenia. Często byliśmy tym biednym kuzynem ze Wschodu, który stoi grzecznie przy mikrofonie albo, jak w przypadku Blanki, ktoś próbował za tych pięć złotych stworzyć wizualizację na kalkulatorze. W tym roku mamy jednak do czynienia z wyraźnym progresem i czy są to pieniądze maczane w keczupie czy nie, jest na bogato - pierwsze zdjęcia i nagrania z prób Luny do Eurowizji pokazały, że nie mamy się czego wstydzić. Estetyczna scenografia, efekty specjalne i wizualizacje nie pozostawiają wątpliwości, że to przemyślana i nareszcie doinwestowana produkcja.
Jest tylko jedno małe "ale", a w zasadzie duże, biorąc pod uwagę, że to przecież konkurs piosenki. Utwór Luny "The Tower", choć boleśnie radiowy, wpada w ucho, ale nasza reprezentantka najzwyczajniej w świecie nie unosi go na żywo i łatwo zauważyć, że brakuje jej scenicznego obycia. Ciężko tu atakować ją personalnie, bo to miła, pracowita i przebojowa dziewczyna, która robi świetną robotę podczas spotkań promocyjnych i wywiadów - tutaj tak dobrze nie było od lat. Niestety, po raz kolejny wysyłamy kogoś, kto po prostu nie jest na to gotowy. Luna nie miała szansy jeszcze na poważnie zaistnieć na rodzimych scenach, choćby festiwalowych, a już jest rzucana na głęboką wodę i przed ponad 100 milionową publiczność na całym świecie, nie wspominając o hejcie, z którym musi się codziennie mierzyć. Kto uznał, że to jest dobry pomysł?
Niemniej, oczywiście kibicujemy i trzymamy kciuki za naszą reprezentantkę - pierwszy półfinał tuż, tuż. Jak będzie trzeba, to wszystko odszczekamy!