Tegoroczny półfinał Eurowizji sprawił, że polscy widzowie oniemieli. Co prawda mało kto spodziewał się, że Luna ze swoim hitem The Tower zwycięży w konkursie, ale nikt jednak nie przewidywał, że nasza rodaczka pożegna się z Eurowizją jeszcze przed wielkim finałem.
Oczywistym jest, że poniesiona w Szwecji porażka musiała być dla Luny ogromnym ciosem. Abstrahując od faktu, że jej marzenia legły w gruzach, młodocianą artystkę czekało jeszcze zmierzenie się z falą hejtu wzburzonych internautów. Wielu z nich od początku powtarzało, że w krajowych preselekcjach brali udział ochotnicy, którzy zdecydowanie bardziej nadawali się na reprezentantów naszego kraju w bijącym rekordy popularności konkursie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Luna musiała dopłacać do swojego eurowizyjnego występu z własnej kieszeni
Od klęski w Malmo minął miesiąc. Luna zdążyła już przełknąć gorzką pigułkę i na tyle, ile było to możliwe, odnaleźć się w poeurowzyjnej rzeczywistości. Piosenkarka postanowiła zamknąć tamten rozdział, zmienić fryzurę i poświęcić uwagę nowym wyzwaniom, które ją wzywają. Bolesny dla niej temat Eurowizji wciąż ciągnie się za nią niczym przysłowiowy "smród po gaciach". Teraz 24-latka udzieliła wywiadu "Vivie!", gdzie wróciła do tematu Eurowizji. Podzieliła się też interesującymi wnioskami. Na pytanie: "czym jej zdaniem warto kierować się, wybierając reprezentację na Eurowizję?", Luna odparła:
Moim zdaniem lepiej wysłać artystę, niż piosenkę. Chyba że chce się tylko wygrać - podkreśliła w rozmowie z "Vivą!" i dodała niespodziewanie, że jej zdaniem nie każde państwo chce zwycięstwa. Na przykład Polska. Nie wiem, kiedy Polska wygra tę Eurowizję. Czy Polska w ogóle mogłaby ją zorganizować? Polska trochę nie chce wygrać tego konkursu. Pamiętam, że jak zostałam wybrana na reprezentantkę, to wtedy słyszałam: "Tylko nie wygraj, bo Polska nigdy tego nie zorganizuje."
Aleksandra Wielgomas (bo tak brzmi prawdziwe imię artystki) stara się pozostać optymistką i w całej tej sytuacji dostrzec jakieś pozytywy. Warszawianka twierdzi, że po zaprezentowaniu się na szwedzkiej scenie przybyło jej wielu fanów, także zza granicy.
Wygrałam w pewien sposób serca ludzi - stwierdziła wokalistka. Zdobyłam wielu fanów, którzy odkryli mnie, moją muzykę i teraz mnie wspierają. Wygrałam też możliwość przedstawienia siebie i swoich emocji. I zabrałam ze sobą do Polski też przyjaźnie, które tam nawiązałam. To jest dla mnie cenniejsze.
Przed półfinałem z polską reprezentantką pojawiały się głosy, że praca kamer w naszym występie była dość chaotyczna. Luna zapewniła, że dołożyła wszelkich starań, by wykon wyszedł jak najlepiej, niestety niektóre aspekty były poza jej kontrolą.
Byliśmy zadowoleni ze współpracy ze Szwedami - przekonuje. Wszystko było poukładane według harmonogramu, zgrane w czasie, zero tego typu pomyłek. Ale faktycznie mieliśmy wiele uwag do pracy kamer. Chyba ze 156 ich spisaliśmy, choć dziewczyny z Ukrainy miały podobno 380. […] Zgłaszaliśmy swoje uwagi jeszcze po próbie generalnej. Sporo było przy tym pracy. Ostatecznie nigdy nie jest idealnie - potem już był występ na żywo i pewnych rzeczy nie dało się zmienić...
Luna miała w planach zabrać rekwizyty do Polski, by wykorzystać je później podczas swoich koncertów. Niestety, chcąc, nie chcąc artystka zmuszona była przystać na warunki organizatorów i zostawić kosztowną scenografię w Szwecji.
Wieży nie mogliśmy zbudować w Polsce, musiała zostać przygotowana na miejscu. A to, co złamało moje serce, to że scenografii nie da się odzyskać. Ona musi tam zostać i idzie do zniszczenia. To jest strasznie smutne i nienegocjowalne - przyznała.
Dość zaskakującym wyznaniem było to, że Luna zmuszona była osobiście pokryć niektóre koszta związane z występem. Na szczęście wokalistka pochodzi z rodziny potentatów na rynku spożywczym, więc wydatek nie nadwyrężył raczej stanu jej konta.
Dołożyłam do tego występu z własnej kieszeni, bo rozkładaliśmy koszty między nas – ja, wytwórnia i telewizja. Zrobiłam to też, bo chciałam dodać niektóre elementy. Stwierdziłam, że to jest wydarzenie warte tego, by do niego dołożyć. […] Wiem, że czasem trzeba to zrobić, żeby osiągnąć zamierzony efekt artystyczny. A zarobić można sobie potem w inny sposób - stwierdziła na koniec.