Od czasu głośnego wywiadu influencerki Olciak93 i materiału "Pandora Gate" Sylwestra Wardęgi, internauci żyją tylko jedną sprawą. Zarzuty skierowane wobec Stuu Burtona, który miał wymuszać i utrzymywać relacje o podtekście seksualnym z nastoletnimi dziewczynkami, wstrząsnęły opinią publiczną, a lista osób zamieszanych w tę sprawę wydłuża się każdego dnia o kolejne nazwiska. Na celowniku są absolutnie wszyscy - twórcy, którzy sami mieli dopuszczać się podobnych zachowań, jak i całe towarzystwo wokół nich mające ponoć wiedzę o tego typu praktykach i do tej pory solidarnie milczące, narażając inne potencjalne ofiary.
Mamy do czynienia z prawdziwą paniką i codziennie czytamy oświadczenia, dementi i rzewne zapewnienia o niewinności. Nie powinno to dziwić, wszak stawka jest wysoka. Na szali są warte setki tysięcy kontrakty reklamowe, współprace i biznesy, a nikt nie chce pracować z nazwiskami, przy których wyniki wyszukiwania w sieci pokażą hasło "afera pedofilska". To taki kaliber oskarżeń i wizerunkowy syf, którego nie posprząta nawet najlepsza agencja PR-owa. Każdy z bohaterów skandalu przyjął inną taktykę w walce o dobre imię, ale czy któraś z nich okaże się skuteczna… Nie chcemy nikogo martwić, ale raczej nikt nie wyjdzie z tego cało.
Stuu Burton, od kilku lat nieaktywny w sieci i przebywający poza Polską, na oskarżenia wspomnianej Olciak93 zareagował "oficjalnym" komentarzem swojego prawnika, choć bliżej mu do histerycznego kontrataku niż profesjonalnego oświadczenia. Reprezentant influencera zauważa w nim bowiem, że ofiara wspomina o tym, iż inny youtuber, w dodatku nadal aktywnie działający w internecie, wysyłał jej "bardziej pikantne zdjęcia". I to ma być jakaś okoliczność łagodząca, jakikolwiek argument w sprawie? Może trzeba było iść dalej i opisać zawartość tych fotografii? Kto wysłał "tylko" zdjęcie wzwodu w bieliźnie, a kto poszedł na całość i zachował się "gorzej"? Jeden "gilgotał" nieletnią w hotelu, a drugi całował, to komu więcej? Z takim zespołem ekspertów i linią obrony Burton daleko nie zajedzie, choć to słabe porównanie - do najbliższego polskiego zakładu karnego z Londynu jednak kawał drogi jest. Jakieś 1,5 tysiąca kilometrów.
Podobny przykład równie żałosnej retoryki zaprezentował FIlip Zabielski, przekonujący, że 14-letnia dziewczyna "wyglądała na starszą, bo miała tatuaże i duże piersi" i "pokazała legitymację, że skończyła 16 lat". Filip, a może tak po prostu, co może być zaskakującą i szokującą propozycją, nie bawić się w towarzystwie nieletnich? Racja, zapomnieliśmy… "Wyglądała na starszą". Zgadnij, kto teraz wygląda na głupszego.
Marcin Dubiel z kolei zdecydował się na mocne odcięcie od sławnego przyjaciela i potępił zarzucane Burtonowi czyny, zapowiadając jednocześnie wejście na drogę sądową z Wardęgą, który w swoim materiale jasno zasugerował, że youtuber miał pełną wiedzę o występkach kolegi i chronił go w obawie przed publikacją kompromitujących materiałów, będących rzekomo w posiadaniu Stuu. Patrząc na to chłodnym okiem, Dubiel podjął najbardziej "profesjonalne", podręcznikowe wręcz działania w gaszeniu takich pożarów, ale smród z tego ogniska będzie się jeszcze długo unosił nad jego nazwiskiem i nikt nie zamierza czekać na wizerunkowe perfumy - federacja FAME MMA w trybie natychmiastowym zerwała z nim kontrakt i, jak można przypuszczać, inni reklamodawcy prędko się do niego znowu nie uśmiechną.
Paradoksalnie, najwięcej emocji (i wyświetleń, bo ponad 2 i pół miliona na samym YouTube) wzbudziły przeprosiny i łzawe tłumaczenie Boxdela, który w całej aferze wydaje się jedynie pionkiem. Podobnie jak w przypadku Dubiela, tak i tutaj nasz bohater został oskarżony o bycie w zmowie milczenia, pomimo wiedzy o nadużyciach Burtona. W klasycznej już litanii "zbłądzonych, lecz niewinnych" usłyszeliśmy, że influencer wiedział wprawdzie o spotkaniu Stuu z nieletnią Julią, ale został wówczas zapewniony o niewinności całej sytuacji opisanej jako "wypad na jedzenie". Z kolei bardzo graficzne, wulgarne wiadomości kierowane do dziewczyny, również z jego strony, tłumaczył konwencją i żartem. Z jakiegoś jednak powodu dzisiaj już nie jest mu do śmiechu. Do obrony włączył również Olciak93, ale znów - na to wszystko już za późno, bo jego dotychczasowe współprace i kontrakty są na ten moment tylko melodią przeszłości. I ktoś może powiedzieć, że przecież głupie zachowanie czy nastoletnia nieświadomość nie zasługują aż na taką karę, szczególnie na tle prawdziwych predatorów, ale jeśli wszyscy przez te lata płynęli sobie jednym wesołym statkiem, to przykro mi, ale na dno idzie cała załoga. W końcu ta koleżeńska solidarność, która wtedy nie pozwalała reagować, podlana hojnym strumieniem pieniędzy, to nie tylko puste hasło, prawda?
Słynne "cancel culture" widziało już wiele historii, które pomimo początkowego oburzenia, kończyły się happy endem dla tych "anulowanych". Większość z nich de facto nie znika z przestrzeni publicznej i po jakimś czasie wraca do internetu, a ich jedyną stratą są jedno lub dwa zera mniej na fakturach za współprace. Wszystko wskazuje na to, że w tym przypadku będzie inaczej i chyba takiego finału wszyscy sobie życzymy.