Absolwenci szkół filmowych, których od lat możemy podziwiać na dużym i szklanym ekranie, coraz częściej zwierzają się z traumatycznego okresu studiów. W ich gorzkich wynurzeniach niejednokrotnie pojawiały się wzmianki o słynnych "fuksówkach", podczas których adepci pierwszego roku aktorstwa doświadczali licznych upokorzeń od osób ze starszych roczników pod płaszczykiem niewinnej "zabawy". Jeszcze bardziej przerażające jest to, że w procederze znęcania się nad studentami, również na późniejszym etapie edukacji, uczestniczyli też profesorowie, którym niejednokrotnie udaje się złamać psychikę i zabić pasję w młodych ludziach, będących niekiedy ich następcami.
Pomimo coraz bardziej zauważalnego wprowadzania praktyk antymobbingowych w szkołach wyższych, nie wszyscy wykładowcy potrafią dostosować się do nowych reguł. Maciej Musiałowski, który raptem 6 lat temu ukończył studia na Wydziale Aktorskim Szkoły Filmowej w Łodzi, w najnowszym wywiadzie również nawiązał do oburzającego postępowania niektórych belfrów, których spotkał na swojej drodze.
Maciej Musiałowski sprzeciwił się przemocy w czasach studiów
Aktor znany m.in. z ról w "Drugiej szansie" i głośnym filmie "Sala samobójców. Hejter" przyjął zaproszenie do nowego programu Joanny Przetakiewicz. Poza niewątpliwie przyjemnymi tematami, jak m.in. posiadanie własnego zamku w tak młodym wieku, 31-latek nawiązał do bolesnego zderzenia z rzeczywistością, jakie przeżył, rozpoczynając studia aktorskie.
Cieszyłem się, że jestem częścią tego, ale byłem przerażony, kiedy takie rzeczy tam się działy. Miałem głębokie poczucie, że nie mogę się zgodzić na to, jak ktoś upokarza mojego kolegę. Coś we mnie tak skwierczało, że ja po prostu nie wytrzymywałem. Widziałem te przerażone miny kolegów i koleżanek z roku. Nie umiałem sobie pozwolić na niewypowiedzenie się, kiedy działy się tam naprawdę patologiczne rzeczy. Wstawałem i niemal z palpitacją serca mówiłem wyraźne stop. Ryzykując wydaleniem ze szkoły, mówiłem "dosyć", że to jest niedopuszczalne, że ten mobbing jest za gruby - wspominał.
Maciej Musiałowski przytoczył oburzający incydent z udziałem jednego ze studentów, do którego doszło już po kilku semestrach nauki.
Jedna pani profesor, która jest już wykluczona z zawodu, opluła mojego kolegę na naszych oczach. W takich sytuacjach mówiłem "enough". Później zostałem zawieszony, ale kiedy dowiadywała się o tym reszta szkoły filmowej, no to natychmiast ruszał proces czyszczenia tej sytuacji. Ja zaczynałem mieć świadomość, że bez względu na to, czy skończę tę szkołę, czy nie, ja już wiem, że będę kontynuować swoją drogę kariery aktorskiej, ale nie mogę sobie pozwolić, żeby złamać mi kręgosłup na tyle, żebym widział, że ktoś upokarza kogoś, a my się na to po cichu godzimy - dodał.
Gość programu opowiedział też, że sam otrzymał ostrą reprymendę od jednego z wykładowców, który, mimo otrzymanej zgody na udział w produkcji filmowej, w dosadnych słowach zarzucił mu bagatelizowanie obowiązków studenckich. O całej sytuacji dowiedział się rektor uczelni, zwracając uwagę profesorowi, że "jest to niedopuszczalne, by tak się odzywać do studenta".
Z perspektywy czasu Musiałowski i tak podsumował ten czas jako "najlepszy etap edukacji w życiu".