Jerzy Stuhr zmarł 9 lipca 2024 roku, pozostawiając po sobie niezapomniane kreacje filmowe. Wiadomość o jego odejściu poruszyła nie tylko fanów, ale przede wszystkim najbliższą rodzinę i środowisko twórcze. Żegnały go największe nazwiska polskiego świata filmu i teatru.
Kilka miesięcy później jego syn Maciej Stuhr opowiedział o ostatnich latach życia wybitnego aktora. Jak mówi, były one zdominowane przez chorobę.
Miał kłopoty ze słuchem, mówieniem, myśleniem. Zasadniczo był kiepsko skomunikowany ze światem. Rozmowa z nim na jakikolwiek temat była coraz trudniejsza. Przypominał raczej dziecko (...) Ciężko mi mówić o tym publicznie, ale widzowie nie mieli do końca świadomości, że w ostatnich latach to nie był ten sam człowiek, którego mają w pamięci. Udar sprzed czterech lat bardzo go zmienił, potem był nawrót choroby nowotworowej i bardzo poważna operacja - powiedział w "Newsweeku".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maciej Stuhr w najnowszym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" po raz kolejny podzielił się refleksjami na temat ostatnich chwil z ojcem. Podkreślił, że prawdziwy ból odczuwał, gdy spowodował on wypadek pod wpływem alkoholu, co było sprzeczne z wartościami, które głosił. Aktor nie usprawiedliwiał ojca za ten incydent.
Pani wciąż mnie pyta o ból, a ja nie mogę o nim opowiadać, bo prawie w ogóle go nie czuję. Umarł, bo każdy umiera. I tyle. Koniec. Ból był wtedy, gdy tato spowodował wypadek po wypiciu alkoholu i wygadywał potem głupoty. To był ból - przyznał Maciej.
Jakie emocje mu wówczas towarzyszyły?
Mieszanka uczuć. Wściekłości, wstydu… Przecież nie dumy. No nie powinniśmy, ale się wstydziłem. Była też rozpacz, bo ja wiedziałem, być może jako jeden z niewielu, co to znaczy tak naprawdę. Bo to, co się stało, było nie do obrony. Po drugie było zaprzeczenie wielu wartościom, które tato głosił długi czas: wielu ludziom się nie kleiło, że mógł po alkoholu wsiąść za kierownicę. A jeśli do tego dodać działanie serwisów społecznościowych i algorytmów, to z tej historii obronną ręką wyjść nie można było. Przynajmniej nie w tej sprawie. Tato był człowiekiem innej epoki. Nie bardzo wiedział, czy to, co mu wyskakuje w internecie, jest z wczoraj, sprzed miesiąca czy kilku lat. Nie wiedział, jak działają media, jak wyglądają zasięgi. Udzielał wywiadu do lokalnej gazety, nie wiedząc, że za pół godziny będzie o tym wszędzie, na każdym portalu. Tego mechanizmu już nie znał. Więc się pogrążał. Ja mu to mówiłem, ale nie mieliśmy tego typu relacji, żeby moje słowa coś miały zmienić. Jerzy Stuhr nie był osobą, której się dało powiedzieć: "przestań gadać" - powiedział.
Aktor podzielił się refleksją na temat skutków incydentu z udziałem ojca, który miał duży wpływ na jego karierę. Pierwszym efektem było natychmiastowe zerwanie kontraktu reklamowego. Jednak dla niego ważniejsze jest zastanowienie się nad społecznym oburzeniem i ostracyzmem, które często towarzyszą takim sytuacjom.
Na drugi dzień straciłem kontrakt reklamowy. Ale to jest tylko kwestia pieniędzy, nie dotknęła mnie tak bardzo. Wiedziałem od początku, że oburzenie i ostracyzm pójdą szeroką ławą - przyznał.
Maciej Stuhr opowiedział także o ostatnim pożegnaniu z ojcem. Jak mówi, zapamięta ten moment do końca życia.
Nie wiem, czy był świadomy mojej obecności, bo już trochę odpływał. Chociaż kiedy chwyciłem go za rękę, zaczepił na mnie przytomny wzrok, którego nie zapomnę do końca życia. W moim sercu zostanie, to jako nasze pożegnanie. Powiedziałem, że go kocham.
ZOBACZ: Maciej Stuhr gorzko o wypadku, który spowodował jego ojciec: "CIESZYŁEM SIĘ, że stracił prawo jazdy"