Madonna, która swoją karierę zbudowała na skandalach, na początku maja znowu wywołała oburzenie. Okazało się wtedy, że królowa popu odwiedziła swojego przyjaciela Stevena Kleina na przyjęciu urodzinowym, mimo że zaledwie dwa dni wcześniej oznajmiła, że ma we krwi przeciwciała koronawirusa.
Internauci oburzyli się na myśl, że swoim nierozważnym zachowaniem gwiazda mogła narazić zdrowie osób postronnych. Madonna postanowiła więc odnieść się do afery w zeszłą środę, tłumacząc swoim krytykom, co oznacza wynik jej testu.
Nie jestem teraz chora. Kiedy otrzymujesz pozytywny wynik na obecność przeciwciał, oznacza to, że MIAŁEŚ wirusa. Ja ewidentnie też go miałam, bo chorowałam pod koniec mojej trasy koncertowej w Paryżu ponad 7 tygodni temu, współpracujący ze mną artyści też byli chorzy. Wszyscy myśleliśmy, że mamy po prostu bardzo poważną grypę. Dzięki Bogu teraz jesteśmy zdrowi i bezpieczni. Mam nadzieję, że to wiele wyjaśni. Wiedza to potęga - czytamy na oficjalnym profilu artystki.
Przypomnijmy: Romantyczna Madonna składa życzenia urodzinowe swojemu 26-letniemu chłopakowi: "MÓJ UKOCHANY"
Warto tu jednak zaznaczyć, że naukowcy nie są jeszcze zgodni co do tego, czy po przebyciu COVID-19 nabiera się odporności na koronawirusa. W międzyczasie z Chin docierają do nas informacje o osobach, które ponownie zapadły na śmiertelnie groźną chorobę.
Chcąc być może udobruchać nieco opinię publiczną, Madonna pochwaliła się przy okazji informacją o pokaźnej kwocie, którą podarowała na badania nad szczepionką przeciwko koronawirusowi. Na szczytny cel gwiazda wyłożyła ponad milion dolarów.
Na następny raz będzie bardziej uważać na swoje zdrowie?