We wtorek Telewizja Polska ogłosiła listę dziesięciu artystów, którzy mają szansę reprezentować nasz kraj w konkursie Eurowizji. Znaleźli się na niej: Justyna Steczkowska, Daria Marx, Dominik Dudek, Kuba Szmajkowski, Janusz Radek, Marien, Sonia Maselik, Chrust, Sw@da x Niczos oraz Tynsky. To właśnie oni wystąpią 14 lutego podczas specjalnego koncertu, a zwycięzcę wybiorą wyłącznie widzowie w głosowaniu SMS.
W ostatniej chwili z konkursu wycofała się Sara James, która o powodach swojej decyzji poinformowała w oświadczeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Udziałem w konkursie był zainteresowany Madox, który zgłosił swój utwór "Roman Empire", jednak ostatecznie nie znalazł się w ścisłej dziesiątce. Dlaczego tak się stało? O kulisach wokalista opowiedział w nagraniu opublikowanym na TikToku.
12 grudnia był tak zwany pierwszy filtr, pierwszy przesiew osób ze wszystkich zgłoszeń, i miała być informacja, kto przechodzi dalej do tych przesłuchań w Telewizji Polskiej na Woronicza. Zastanawialiśmy się nawet, czy tym razem osoby, które nie dostaną się do tego drugiego etapu, dostaną jakąkolwiek informację, że zostali odrzuceni, ponieważ w ostatnich latach, niestety, nie było takich informacji i to jest praktyka, która moim zdaniem powinna się zmienić - mówi wokalista.
Madox otrzymał wiadomość z Telewizji Polskiej, w której poinformowano go, że przeszedł do kolejnego etapu, zaplanowanego na 19 grudnia. Zanim jednak doszło do przesłuchania, dowiedział się, że nie wszyscy artyści będą musieli się na nim zjawić.
W międzyczasie w tym tygodniu, w którym się przygotowywałem, Eska opublikowała artykuł, w którym napisali, że część osób do finałów przeszła z automatów, więc tych dwadzieścia parę, nie wiem ile dokładnie osób, bo to ciężko było zliczyć i też nie mogę Wam powiedzieć niestety, kogo spotkałem na korytarzach TVP, bo uważam, że to jest indywidualna kwestia każdego artysty, czy chce o tym mówić, czy nie. Więc to jest taka mała informacja i wskazówka, że o te dziesięć miejsc walczyło, część już była zarezerwowana dla automatycznych finalistów, więc ta dwudziestka osób plus minus, która była na przesłuchaniach, walczyła o znacznie mniejszą pulę miejsc niż mogłoby się to wydawać - zdradza.
Z samego przesłuchania nie ma najlepszych wspomnień. Jak twierdzi - trwało bardzo krótko, a warunki panujące w studiu nie były komfortowe. Żali się również, że nie dostał żadnej oficjalnej informacji o tym, czy dostał się do finałowej dziesiątki, czy też nie. Nazywa to "brakiem szacunku do pracy artysty".
Samo przesłuchanie było bardzo krótkie. Miałem zaledwie dwadzieścia kilka sekund na sprawdzenie odsłuchów. W ogóle było to bardzo abstrakcyjne doświadczenie, ponieważ wchodziło się do wielkiego studia, które było w miarę oświetlone, co jest dosyć niekomfortowe, ponieważ był ogromny stół z, jak się dzisiaj okazuje, dwunastoma jurorami, którzy nas oceniali. Każdy artysta wchodził sam bądź z kimś ze swojego teamu, z czego ja również skorzystałem (...) Dwadzieścia sekund próby — w moim przypadku zwrotki, która jest dużo łatwiejsza do zaśpiewania niż refren. Nie jestem zadowolony ze swojego przesłuchania... Przesłuchanie się zakończyło, dostaliśmy informację, że jeszcze tego samego dnia powinna być zwrotka na temat finału i żeby oczywiście nie mówić o wynikach, bo jest to tajemnica. Niestety, nie dostajemy odpowiedzi ani w dniu przesłuchań, ani następnego dnia, chociaż regulaminowo wtedy osoby miały być informowane. Tutaj zastosowano podobną praktykę jak w przypadku pierwszego przesiewu — i tak jak w poprzednich latach — nie dostałem żadnej informacji, czy przechodzę dalej, czy nie. Oczywiście, zdając sobie coraz bardziej sprawę, że pewnie nie przeszedłem, pozwoliłem sobie zadzwonić w sobotę, żeby uzyskać już pewną odpowiedź - wspomina.
Natomiast jest to, moim zdaniem, praktyka, która nie powinna mieć miejsca. Uważam, że brak odpowiedzi w kwestiach tak delikatnych, jak kariera, całe życie, pasja i sztuka, gdzie wkładamy w nią całe swoje serce, całe swoje życie, nieraz odmawiając sobie bardzo wielu rzeczy w życiu, aby móc się realizować w tym zawodzie, jest trochę oznaką braku szacunku do pracy artysty (...) Uważam, że przygotowanie maila, który jest wysyłany do wszystkich osób, które odpadają, z treścią: "Dziękujemy za Twój udział. Niestety tym razem się nie udało. W przyszłym roku zachęcamy do ponownej aplikacji", naprawdę nie boli, a zupełnie zmienia nasze nastawienie. Nie powoduje bezsensownych stresów ani dziwnego zawieszenia w oczekiwaniu, czy się uda, czy się nie uda, jak było. Plotki krążyły, słuchajcie, już od piątku. I to jest, co ciekawe. Słuchajcie, to jest ciekawa rzecz. Ja dostałem — oczywiście nie zauważyłem tego w piątek, kiedy czekałem na informację, czy się dostałem, czy nie — a zauważyłem to, jadąc na święta w niedzielę, że w piątek, o godzinie plus minus dwudziestej, dostałem wiadomość w DM-ach na tej innej apce z informacją, że bardzo mi przykro, że w tym roku Ci się nie udało dostać. Czyli plotki i informacje już krążyły, a ja nie zostałem o tym oficjalnie poinformowany i nie byłbym poinformowany. Słabo. Naprawdę słabo. I to powinno się zmienić, bo to naprawdę nie boli przygotować maila, że ktoś się nie dostał - zdradza.
Wokalista przyznał jednak, że nie żałuje swojego udziału i trzyma kciuki za Justynę Steczkowską.