Maffashion w czasie ciąży przyjęła dosyć niespotykaną w show biznesie taktykę - stan błogosławiony ukrywała pawie do samego porodu, nie dementując doniesień mediów ani spekulacji fanów. Zdecydowanie bardziej wylewna jest już po szczęśliwym rozwiązaniu. Mama małego BJF-a zdążyła już pokazać obserwującym swój brzuch 10 dni i 3 tygodnie po porodzie, wyznać, że miała cesarkę i pochwalić, że mieści się już 90% procent spodni, które nosiła przed ciążą.
Julka tę nagłą wzmożoną aktywność w mediach społecznościowych tłumaczy tym, że jej codzienność na ten moment po prostu tak wygląda, a zamiast na "fashion weekach" spędza czas przy kołysce małego BJF-a; "kontent" siłą rzeczy musiał się zmienić. Matczynym sprawom prawie w całości poświęcony był też instagramowy "lajw", który Maffashion urządziła w sobotni wieczór. Influencerka ponownie wróciła do powodów, dla których nie chciała pokazywać ciąży na Instagramie.
Wiem po znajomych i nieznajomych, że z tą ciążą różnie bywa, nawet w późnych miesiącach można poronić. Lepiej nie zapeszać. U mnie z tym zdrowiem też było różnie. Plus niemówienie o tym stanie dawało mi sporo czasu na przeżywanie tego w najbliższym gronie. W spokoju. Nie chciałam, żeby moje zdjęcia z brzuchem krążyły po sieci i żeby z każdego zdjęcia robiono newsa. Widziałam, co działo się w przypadku Rozenek. Cokolwiek nie wstawiła, dublowane było na każdym portalu. Nie chciałam takich swoich zdjęć w internecie - wytłumaczyła.
ZOBACZ: Czarek Jóźwik z "Abstrachuje" pochwalił się NOWĄ DZIEWCZYNĄ! Z Maffashion dzieli je 12 LAT różnicy!
Julka podkreśliła, że nie chciała zdradzać nawet imienia syna. Niestety wyręczyła ją w tym koleżanka, Sara Boruc. Maffashion przyznała jednak, że wspaniałomyślnie postanowiła jej wybaczyć.
Imienia nie zdradziłam ja. Pozdrawiam, Sara, haha. Miałam takie: damn, kurde! Dlaczego? Ale chill, zdarza się, wiemy, jak wygląda moje życie. W sumie nic się nie stało - zapewniła.
Blogerka wyraziła też zdziwienie, że wybór imienia wywołał takie zdumienie wśród najwyraźniej mało obeznanych w polskich imionach męskich internautów.
Ja wiem, że Bastian kojarzy się z Sebastianem, ale to nie było głównym założeniem i to nie on wybierał imię, a my razem. W dniu, w którym dopisaliśmy to imię do listy, leciała "Nie kończąca się historia", w której jeden z bohaterów właśnie tak się nazywa. Uznaliśmy, że nie jest to przypadek. Jestem w szoku, że tak wiele ludzi nie znało tego imienia, aczkolwiek były dylematy. Podoba mi się też imię Leon i Miłosz, ale tak nazywają się dzieci mojego brata - wyznała.
Nie zabrakło też pytań o sam poród. Tutaj Julka nie była już tak wylewna.
Był stres. Czułam się jak w filmie. Nie pamiętam bólu, wiem, że był cholerny. Sebastian był przy porodzie - podkreśliła.
Czekacie na więcej?