Maffashion we wrześniu po raz pierwszy została mamą. Choć początkowo szafiarka starała się ukrywać ciążę, to po narodzinach Bastiana Jana otworzyła się na tematy parentingowe, dzieląc się zarówno zdjęciami syna w mediach społecznościowych, jak również wspomnieniami z porodu.
Po zaledwie tygodniu od powitania na świecie pierworodnego Kuczyńska pokazała, jak wygląda jej sylwetka. Już wtedy nietrudno było zauważyć, że powrót do formy sprzed ciąży idzie jej w błyskawicznym tempie. Od tamtej pory Maff dość systematycznie relacjonuje w sieci swoją przemianę, zyskując tym samym raczej pozytywny odbiór będących pod jej wrażeniem fanów. Z nieco innymi komentarzami musiała się jednak zmierzyć przy okazji ostatniego zdjęcia, na którym zareklamowała dresy ze swojej nowej kolekcji, eksponując przy tym płaski brzuch dwa miesiące po porodzie.
Tym razem oprócz zachwytów na Maffashion czekało też kilka kąśliwych słów od "fanek" niezadowolonych z faktu, że Julia tak ochoczo pokazuje nienaganną sylwetkę po ciąży, rzekomo - jak jej zarzuciły - wpędzając w kompleksy inne młode mamy.
Po co wpędzać w kompleksy masę kobiet, które nie mają warunków genetycznych, aby tak wyglądać po urodzeniu dziecka, forma znakomita, ale co z tego... to tylko opakowanie, a liczy się to, co mamy w środku.
Trochę nie rozumiem umieszczania tego typu zdjęcia. Czy jest to reklama nowego dresu, czy może pokazanie ciała "doskonałego" po 2 miesiącach od porodu? To jest ideał, o którym marzy większość kobiet po urodzeniu i patrząc na to zdjęcie, można naprawdę się załamać i popaść w depresję. (...) Bardzo mnie złości pokazywanie cudownego macierzyństwa, bo ja takiego nie miałam. (...) Patrząc na tak kolorowe zdjęcia, nie pomaga to. Pojawia się krytyka do samej siebie. Może warto pokazać też drugą stronę? - czytamy na profilu Maff.
Na te dwa przytoczone powyżej komentarze postanowiła odpowiedzieć sama zainteresowana, czyli Kuczyńska. Blogerka wyznała, że choć jej brzuch nie wygląda tak samo, jak przed ciążą, to jednak - według niej - "wygląda spoko". Co więcej, wytłumaczyła, że "nie ma zamiaru udawać, że jest masakra, by się przypodobać", ale też nie chce mówić, "że jest idealnie, aby zakłamywać rzeczywistość".
Moje ciało dalej nie jest takie, jak było. I nie oczekuję, że wróci do siebie. Wyglądam dla siebie spoko. Nie mam, na co narzekać. Zresztą pokazywałam swoją sylwetkę na Instagramie po porodzie i to, jak się zmienia. Nie będę udawać, że jest masakra, żeby się przypodobać. Ani, że jest idealnie, wręcz lepiej niż przed, żeby zakłamywać rzeczywistość. (...) Cóż, nie załatwię kompleksów wszystkich ludzi na świecie. Takie osoby na każdym kroku widzą "super ciała" i myślę, że jeśli są tak podatne, to powinny unikać mediów czy gazeta - rozpisała się w odpowiedzi na jeden z komentarzy, by następnie dodać:
Po co wprowadzać w kompleksy kobiety, które mają "ok" sylwetkę? Mieć do nich pretensje i wprowadzać w poczucie winy? Mają przepraszać za to, że każdy jest inny? - dopytywała.
Następnie temat ten po raz kolejny poruszyła na InstaStory, gdzie znów zaprezentowała brzuch, kontynuując wątek:
Dziś naprawdę komuś ulży, bo zobaczy fałdy. (...) Naprawdę nigdy nie zrozumiem tego, że jeśli ktoś jest otyły i się wyzywa kogoś od otyłych, to źle, ale szczupłe osoby też się piętnuje, stygmatyzuje i czepia się o to, że mają za mało kilogramów, że mają się nie pokazywać, bo wprowadzają w kompleksy. Ja przez całe życie musiałam wysłuchiwać, że jestem "za chuda, za niska", potem, że deska, że opuchnięta. I nie wiem, jak to jest, że tymi oprawcami najczęściej są kobiety. (...) Każdy z nas jest inny, ma inny metabolizm, inną historię, inną dietę. (...) Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali i nie wywołujmy u siebie kompleksów - zaapelowała na sam koniec.
Dobrze mówi?