Magda Gessler bez wątpienia jest kolorowym ptakiem polskiego show biznesu, a jej wkład we współczesną popkulturę w Polsce jest nieoceniony. Restauratorka gości na szklanym ekranie już od kilkunastu lat, a także sygnuje swoim nazwiskiem rozliczne produkty. Niedawno stwierdziła nawet, że kolejnym krokiem może być dla niej autorska kolekcja ubrań.
Magda Gessler jest też jedną z osób publicznych, obok których nie sposób przejść obojętnie. O ile część internautów uwielbia jej kolorowy, charakterystyczny styl, to niektórzy mają jej za złe żywiołowe reakcje, które rejestrują kamery w Kuchennych rewolucjach. Faktem jest natomiast, że jej postać bez wątpienia budzi emocje, co pokazuje m.in. niedawna wypowiedz Igi Krefft.
Zobacz też: Iga Krefft uderza w... Magdę Gessler: "SKRAJNIE BEZCZELNA i niegrzeczna. UPADEK CYWILIZACJI"
Sympatia widzów przekłada się z kolei na medialne zainteresowanie, co daje restauratorce szansę na udzielanie kolejnych wywiadów. Tym razem Magda zgodziła się na rozmowę z dziennikarką Dużego Formatu, w którym poruszyła szereg ciekawych kwestii. Jedną z nich jest to, że nie czuje się celebrytką, a jej program de facto ma niewiele wspólnego z show biznesem.
Czuję się kompletnie odcelebrowana. Nigdy nie chciałam być wzorem dla innych, chciałam być okej wobec siebie. Dlatego już dawno temu uciekłam od ścianek, przyjęć, blichtru. Miliona rzeczy, które są powierzchowne i nieważne. Zatopienie się w "Kuchennych rewolucjach" daje mi możliwość wejścia do świata prawdziwych, ciężko pracujących ludzi i pomocy im, a jednocześnie tworzenia rzeczywistości, której kiedyś w Polsce nie było - wyznała.
Magda stwierdza też, że "napracowała się" nad zmianą kultury kulinarnej w Polsce. Oprócz tego zdementowała pogłoski, jakoby za udział w Kuchennych rewolucjach restauratorzy musieli zapłacić, a rozsiewającym plotki krytykom zarzuca "strach przed konkurencją". Co ciekawe, nie ma wpływu na proces doboru upadających knajp, co sama przyznała.
To najgorsze kłamstwo, jakie słyszę o "Kuchennych rewolucjach". Zgłoszenie, uczestnictwo i metamorfoza są absolutnie za darmo! Zmiana wystroju też należy do nas. Takie plotki rozsiewają ci, którzy nie brali udziału, bo boją się konkurencji. Ja nie mam żadnego wpływu na to, która restauracja znajdzie się w programie. Wyboru dokonuje producent. Ja dowiaduję się na 10 minut przed przyjazdem na miejsce. Wcześniej znam tylko region, czytam, czego tam brakuje, co się sieje, co się rodzi. A z hejtem walczę. Z moich profili w mediach społecznościowych od razu usuwam hejterów. Bo po co przychodzą, jak mnie nie lubią? - zastanawia się.
Restauratorka pochyliła się też o pogłoskach na temat jej rzekomego alkoholizmu. Jak twierdzi, na co dzień stroni od alkoholu, a plotki na ten temat uznaje za "okropne".
Są też plotki, że piję. Okropne. Bo praktycznie nie piję mocnych alkoholi. Kiedyś na otwarciu franczyzowej restauracji wypiłam do zimnych nóżek kieliszek wódki, jakiś dziennikarz zrobił mi zdjęcie i od tego momentu wszyscy wrzucają to zdjęcie i piszą, że jestem uzależniona. Dostaje mi się za to, kim jestem i gdzie doszłam - zapewniła.
Co ciekawe, "kreatorka smaku i stylu" wyznała również, że nie straciła wiele na pandemii koronawirusa, którą, jak zapewnia, "traktuje poważnie". Jej restauracje wydają bowiem dania na wynos, a Gessler wykorzystała także ten wątek, aby wytłumaczyć się z cen rosołu w swojej knajpie.
Robimy jedzenie na wynos. W „Kuchennych rewolucjach” propaguję okienka, żeby ludzie mogli podjechać pod restaurację i kupić to, co lubią. Wielkie sieci fastfoodowe zarobiły na pandemii koszmarne pieniądze. Dlaczego my, Polacy, mamy nie zarabiać na rosole? Ten rosół tkwi mi w głowie, bo ktoś sfotografował cenę litra, że kosztuje 50 złotych. Może wydawać się drogo, tyle że takich rosołów jak u nas nigdzie nie ma - stawia sprawę jasno.
W rozmowie Magda przyznała też, że właściwie "nie wie" ile ma restauracji, a trudne początki i zatargi z mafią odcisnęły na jej życiu spory ślad. Restauratorka twierdzi, że do dziś korzysta z ochrony.
Szukałam najpierw pomocy u władz miasta, ale bezskutecznie. Wtedy zwołałam konferencję prasową, wszystkich korespondentów zagranicznych, i powiedziałam, że władze przymykają oko na bezprawie. Na trzy dni z Marcinem Zarębskim, właścicielem sąsiadującego z Fukierem sklepu z biżuterią, zamknęliśmy całą Starówkę, restauracje, kioski, zieleniaki. Wszystko. Poza dwiema restauracjami. To było w 1993 roku. Od tego czasu jest spokój. Od tamtej pory mam też jednak ochronę osobistą - dowiadujemy się.
Na koniec padł też wątek związku Magdy z Waldemarem, który na co dzień żyje w Kanadzie. Fakt, że mąż nie jest przy niej na stałe, nazywa swoją "porażką życiową". Zapewnia natomiast, że stara się być silna, a ukochanego nie zamieniłaby na nikogo innego.
[Moją porażką - przyp.red.] ze spraw osobistych... To, że nie mam męża w domu. Jest lekarzem. Mieszka na co dzień w Kanadzie. To zakłóca moje poczucie bezpieczeństwa, ale też jest wyzwaniem. Muszę być silna, mogę też dzięki temu pracować w "Kuchennych", bo żaden normalny mąż nie pozwoliłby, żeby żona przez trzy tygodnie była poza domem. Ale jednak tęsknota za Waldkiem jest duża. Przed pandemią lataliśmy do siebie raz w miesiącu, czasami częściej. Jeździłam tam nawet na weekend. Potrafiłam w ciągu roku być 20 razy w Kanadzie, a on 10 w Polsce. I tak od 17 lat. Paradoksalnie jestem stabilna w uczuciach. Jeżeli mężczyzna się stara, to łatwo utrzymać moją uwagę. Wystarczy, że jest porozumienie, wspólna inteligencja emocjonalna, żeby te same rzeczy sprawiały radość. I musi być mocniejszy ode mnie, znać swoją wartość. Taki właśnie jest mój Waldek - twierdzi z dumą.
Nie zabrakło też wątku sytuacji społeczno-politycznej w Polsce i ostatnich wydarzeń w kraju. Na ten temat Magda była nieco mniej wylewna i tu także postawiła sprawę jasno.
Nie mówmy o obecnym rządzie, bo wróciliśmy do średniowiecza - skwitowała.
Zaskoczyły Was jej wyznania?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!