W ostatnim czasie głośno jest o filmie "Sweat". Zekranizowana przez Magnusa von Horna historia, która opowiada o kilku dniach z życia fikcyjnej motywatorki fitness, Sylwii Zając, odnosi sukcesy na festiwalach filmowych. Film znalazł się między innymi w oficjalnej selekcji Festiwalu Filmowego w Cannes. Co ciekawe, swój "epizod" ma w nim także Pudelek.
W główną bohaterkę dzieła szwedzkiego reżysera wciela się Magdalena Koleśnik, przyrodnia siostra Bartosza Bieleni. Pochodząca z Białegostoku 31-latka jak dotąd grywała raczej epizodyczne role, jednak w związku z szumem wokół "Sweat" jest o niej coraz głośniej.
Magda udzieliła ostatnio szczerego wywiadu Wysokim Obcasom. W rozmowie z tygodnikiem wypowiedziała się między innymi o tym, co myśli o koordynatorach scen nagich i erotycznych, których celem jest dbanie o samopoczucie i przede wszystkim bezpieczeństwo aktorów.
Super są takie osoby, zdystansowane i niezaangażowane emocjonalnie w projekt. Jeżeli ambicja jest bardzo duża, można przekroczyć granice swoje albo innych w pogoni za wymarzonym celem. A taka zdystansowana osoba z wykształceniem specjalistycznym jest dobrą poduszką bezpieczeństwa. Bo nie zawsze się tak zdarza, że temat jest odpowiednio przegadany, a ekipa na tyle zgrana, że aktorzy, a także reżyser, mogą się czuć komfortowo przy realizacji scen nagości. Szczególnie kiedy nagość jest połączona z symulowaniem aktu seksualnego - zachwala Koleśnik.
Aktorka wskazała także sytuację, w której takiego koordynatora na planie nie było, a był jak najbardziej potrzebny.
W "Kamieniach na szaniec". Zorientowałam się, że nikt tego za mnie nie zrobi, więc stanęłam na środku i powiedziałam: "Teraz będziemy grać scenę z elementami nagości i proszę, żeby ta część ekipy, która nie jest tu niezbędna, wyszła". Przeżyłam wiele podobnych sytuacji. Również taką, gdy po wielu prośbach, kiedy stałam już nago przed kamerą, wciąż na planie znajdowały się osoby, których tam nie powinno być. Podeszłam więc do nich tak jak stałam i powiedziałam: "Wypie*dalać". Poskutkowało, tylko po co tak robić? Naprawdę wolałabym, żeby ktoś to robił za mnie - wspomina.
Magda odniosła się również do filmu "Ondyna", w którym grali z bratem parę. Okazuje się, że sceny miłosne z Bartkiem nie stanowiły dla niej żadnego problemu.
Nie, skąd! My się lubimy i sobie ufamy. Miałam wrażenie, że to ekipa miała większy problem z tym, że mamy sceny seksu, niż my. My mieliśmy luz - przekonuje Koleśnik.
Podczas wywiadu siostra Bieleni otworzyła się też w temacie akceptacji swojego ciała.
Pamiętam, jak oswajałam się z tym, że mam rozstępy na piersiach. Przez długi czas czułam się pokrzywdzona przez naturę, bo z jakiej racji je mam, skoro nie byłam w ciąży? Z czasem udało mi się je zaakceptować, w końcu Lady Gaga ma takie same rozstępy, przypominające promienie słoneczne - zapewnia i przytacza historię z pracy nad jedną ze sztuk teatralnych:
Kiedyś podczas prób do spektaklu, w którym graliśmy nago, jeden z kolegów powiedział do mnie: "No chodź tutaj do mnie z tymi cycuszkami z rozstępami" - wspomina, zapewniając jednak, że nie poczuła się w tamtym momencie urażona:
Nie były to słowa z kategorii "harassment", bo mieliśmy taki kod językowy. Za to były słowami, które w jakimś sensie mnie uzdrowiły. Wydawało mi się, że może ludzie ich nie widzą, że może światło je maskuje. Ale nie, ludzie widzieli, że mam te "słoneczka", i z tego powodu ani mnie nie odrzucali, ani nie lubili mniej - wyznaje. To był tylko mój problem. I przestał nim być. Moje rozstępy, blizny, przebarwienia, kondycja mojej skóry są mapą mojego życia, odzwierciedlają moje doświadczenia i dziś to uwielbiam. Mogę wodzić palcem po ciele i opowiadać o tym, co się wydarzyło.
Dobrze, że porusza tego typu kwestie?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!