Trzeba przyznać, że discopolowy zespół "Piękni i młodzi" zaliczył w ostatnim czasie spory wzrost popularności. Niestety, nie stało się tak za sprawą osiągnięć muzyków w sferze zawodowej, a "dzięki" głośnej bójce, w którą mieli wdać się obecni partnerzy byłych małżonków występujących w znanej (w pewnych kręgach) grupie. 1 stycznia na instagramowym profilu dziewczyny Dawida Narożnego ukazała się niepokojące wideo z "awantury", w wyniku której Joanna trafiła na SOR. Z relacji kobiety wynika, że zaatakował ją Krzysztof, obecny partner Magdaleny Narożnej.
Gdy poprosiliśmy o komentarz menadżera zespołu, ten kompletnie zlekceważył niepokojące wieści, uznając, że "takich sytuacji już miał dużo" i nie zamierza angażować się w sytuację, gdyż "jutro znowu będzie jakaś przemoc".
Podobne stanowisko w tej kwestii ma sama Magdalena, która w piątek postanowiła zabrać głos w kontrowersyjnej sprawie. Piosenkarka dość enigmatycznie odniosła się do oskarżeń Joanny, usprawiedliwiając oskarżanego partnera stwierdzeniem, że "rozstanie dwojga dorosłych ludzi nie zawsze odbywa się tak, jak byśmy sobie tego życzyli" i tłumacząc jego zachowanie "olbrzymimi emocjami".
"Oświadczenie!!!!!!! Kochani, w dzisiejszym dniu w internecie pojawiły się niepokojące, sensacyjne bardzo informacje pośrednio dotykające mojego życia prywatnego. Prawda jest taka, że rozstanie dwojga dorosłych ludzi nie zawsze odbywa się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Emocje towarzyszące takim sytuacjom są olbrzymie. Często zwyciężają z racjonalnością. Niestety dotykają także osób nam bliskich, które angażują się - bądź też są całkiem niepotrzebnie angażowane w to wszystko. Z pewnością bardzo wiele osób w naszym kraju przeżywało, bądź przeżywa to samo i wie doskonale, o czym pisze. Wszystko to są jednak sprawy prywatne, w które nie powinno się angażować osób z zewnątrz, a tym bardziej opinii publicznej. "
W dalszej części wpisu Narożna stwierdziła, że nie zamierza więcej publicznie poruszać tematu rzekomego pobicia, zaznaczając przy tym, że fragment opublikowany na InstaStory był "z premedytacją przycięty i specjalnie zaaranżowany".
"Dlatego też proszę, wybaczcie, ale nie chcę komentować, czy podawać bolesnych dla mnie szczegółów tej sytuacji" - kontynuowała. "Nawet wtedy, kiedy próbuje się mnie wciągnąć w to wszystko, kiedy próbuję realizować swoje partykularne cele w taki sposób, z jakim mi przyszło się zmierzyć. Ja podejmuję kroki prawne w tej kwestii, licząc na zwycięstwo prawdy. Pokazując sprawy takimi, jakie w rzeczywistości są. Od początku do końca. Nie zaś wykorzystując z premedytacją przycięty, specjalnie zaaranżowany wcześniej materiał. Nie chcę dać się zastraszyć, czy szantażować. Kocham Was i chce nadal tworzyć i śpiewać dla Was. A ta całą resztą chciałabym, by zajęli się prawnicy."