Magdalena Stępień przeżyła prawdziwy koszmar. W lipcu ubiegłego roku, po długiej walce z nowotworem wątroby zmarł jej roczny syn, Oliwier. Żal i cierpienie celebrytki został wtedy spotęgowane przez falę internetowego hejtu. Po kilku miesiącach bezsilności i wyczerpania, była partnerka Jakuba Rzeźniczaka postanowiła spróbować odciąć się od tragicznej przeszłości i zacząć nowy etap w życiu. W pierwszą rocznicę śmierci Oliwierka Magda zapowiedziała, że nie będzie już publikować postów i publicznie wypowiadać się na temat zmarłego syna. W dniu Wszystkich Świętych, który spędziła w Dubaju zrobiła jednak wyjątek i podzieliła się z obserwatorami osobistą refleksją.
W zeszłym roku pełna żalu stałam nad grobem mojego dziecka, o krok od depresji, bez sensu dalszego życia. Przez ostatni rok otrzymałam dużo znaków od Oliwierka, dzięki którym zrozumiałam, że nie ilość wizyt na cmentarzu czyni mnie dobrą matką (choć i tak chodziłam codziennie), tylko to, co mam w sercu i to, że gdziekolwiek jestem, on jest ze mną - pisała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Magdalena Stępień rozlicza się z hejterami. Ma dość kłamstw na jej temat
Krótko po opublikowaniu szczerych przemyśleń, Magdalena Stępień wspomniała, że choć miała nie wrzucać nic na temat Oliwiera, tego dnia "było jej po prostu ciężko". Podziękowała też za wsparcie i przyznała, że jak zwykle wylał się na nią hejt. Jego skala musiała być spora, gdyż następnego dnia celebrytka zdecydowała się na mocny wpis poświęcony mowie nienawiści.
Bardzo długo zastanawiałam się nad tym, czy napisać ten post, wczoraj jednak limit został osiągnięty. Minęło prawie półtora roku od śmierci mojego syna! Od września zeszłego roku regularnie pracuję i zarabiam pieniądze! Serio, ile jeszcze będziecie mnie dojeżdżać, że żyje za nieswoje pieniądze? Ile jeszcze będziecie mnie niszczyć drodzy hejterzy? Długo milczałam, ale to jest jakiś żart, to wszystko przestaje robić się śmieszne - rozpoczęła.
Pragnę przypomnieć, że w chwili choroby mojego syna nie pracowałam, nie miałam żadnych dochodów oraz oszczędności, oprócz 3 tys. alimentów (...). Tak, kiedyś polegałam na mężczyźnie, zakochana, zagubiona, ufałam i totalnie nie oszczędzałam. Dlatego później na oczach całej Polski postanowiłam poprosić o pomoc, (...) każda matka by tak postąpiła - podkreśliła.
A co, jeśli oprócz tego, że pracuję, mam faceta, który dba o mnie, o naszą przyszłość? (...) To, że nie pokazuję już szczegółów z mojego życia prywatnego nie znaczy, że ono się nie zmieniło. (...) Wychodzi na to, że po tak wielkiej tragedii nigdy już nie może uśmiechnąć się do mnie szczęście, nie mogę zarabiać, podróżować i po prostu żyć? W taki oto sposób niszczymy siebie nawzajem, dopowiadając, pomawiając... - tłumaczyła Stępień.
Magdalena Stępień o funduszach ze zbiórki i Jakubie Rzeźniczaku. Mocne słowa
Następnie Magdalena odniosła się wprost do wpisów internautów, którzy zarzucają jej, że po śmierci syna zatrzymała pieniądze ze zbiórki funduszy na jego leczenie.
Nigdy w życiu nie miałabym sumienia, aby wydać pieniądze zebrane na leczenie mojego syna na coś innego. Pomawiacie mnie, że zatrzymałam te pieniądze, bo chciałam zabezpieczyć się na życie po śmierci Oliwiera. Serio?! Która matka by tak zrobiła?! Która matka myśli o tym, że jej dziecko umrze? To jest tak nieludzkie, że zbiera mnie na wymioty, gdy o tym myślę - przyznała.
ZOBACZ TEŻ: Magdalena Stępień OSTRO REAGUJE na wywiad Jakuba Rzeźniczaka: "Silnie toksyczna WYDZIELINA"
Stępień wspomniała również tajemniczo, że po pewnym wywiadzie mogłaby dużo powiedzieć, lecz na razie się wstrzymała. Nietrudno domyślić się, że prawdopodobnie chodzi o kontrowersyjną rozmowę Żurnalisty z Jakubem Rzeźniczakiem.
Uwierzcie mi, po pewnym wywiadzie mogłam powiedzieć dużo, ale z szacunku do całej obecnej sytuacji, w której pewne osoby się znajdują, nie powiedziałam nic. Wszystko w swoim czasie - zapowiedziała z nutką tajemniczości.
Poniżej pełna treść wpisu Magdaleny Stępień. Zgadzacie się z jej przemyśleniami?