Magdalena Stępień stara się ułożyć sobie życie po niewyobrażalnej tragedii, jaka ją spotkała. Jakiś czas temu celebrytka ogłosiła, że przeprowadziła się do Warszawy, gdzie na duchu podnoszą ją najbliższe koleżanki. Oprócz tego celebrytka wznowiła swoją aktywność zawodową, a niedawno pochwaliła się też, że jej serce zajęte.
Tajemnicą nie jest jednak, że po śmierci swojego jedynego syna, Magda stała się ofiarą dotkliwego hejtu, z którym regularnie stara się walczyć w swoich mediach społecznościowych. Najbardziej palącą sprawą w jej kwestii są oczywiście pieniądze ze zbiórki na leczenie Oliwiera. Zdaniem niektórych obserwatorów zebrane środki nie zostały przez nią właściwie rozliczone.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co niektórzy zarzucają jej też, że lansuje się na śmierci własnego dziecka, czemu ona zdecydowanie zaprzecza. W poniedziałek w jej relacji na Instagramie pojawił się długaśny wpis, którym po raz kolejny wypowiedziała się na temat hejtu i pieniędzy Oliwiera. Tym razem jednak nie wspomniała, że wydano je na leczenie chłopca, a na "zaplecze życiowe" i lot do Izraela.
Magdalena Stępień rozlicza się ze zbiórki na leczenie syna
Żadna Wasza złotówka nie została wydana w nieodpowiedni sposób. Pierwsza zbiórka to opłaty za hotel, za lot, za pieluszki, za całe zaplecze życiowe w Izraelu (bo przecież szpital nie zapewnia rodzicowi żadnego pobytu, posiłku, łóżka). Wiele rzeczy trzeba zapłacić dodatkowo - tłumaczyła.
Kilka godzin później na jej profilu ukazał się kolejny wpis, w którym odniosła się do poprzedniego wywodu, załączając przy tym fakturę ze szpitala.
[...] widzę, że nie każdy potrafi czytać ze zrozumieniem: oczywiście, że największa część kwoty zebranej z pierwszej zbiórki poszła na leczenie, badania i diagnostykę mojego synka. Myślałam, że jest to oczywiste, zwłaszcza że pokazywałam Wam fakturę i rozliczenie w wysokości 100.000$, gdzie wyszczególnione były po kolei: hospitalizacja, diagnostyka, szczegółowe badania krwi, opieka okołomedyczna oraz lekarstwa [...]. Na dzień dzisiejszy 100.000$ to 445.300 PLN [...] Nigdy nie myślałam, że będę zmuszona pokazywać tak intymne i bolesne dla mnie dowody na chorobę mojego dziecka - napisała z żalem.