Maja Bohosiewicz do pewnego momentu była jedynie mniej znaną siostrą Soni Bohosiewicz. Przełom nastąpił, gdy urodziła dzieci i rozpoczęła "karierę" instamatki. Na swoim profilu na Instagramie często żali się na trudy macierzyństwa.
Aktualnie Maja spędza z rodziną wakacje nad polskim morzem. Niestety oczekiwania co do wymarzonego wypoczynku znacznie rozminęły się z rzeczywistością.
Bohosiewicz, niczym Blanka i Baron, postanowiła spędzić urlop w kamperze na Półwyspie Helskim, a konkretnie w Chałupach. W jednym z najnowszych wpisów chwali się, że urlopowała tak, zanim to jeszcze było modne.
Pięć lat temu byliśmy z Tomkiem totalnie zajarani, czekając na wiatr i organizując największą imprezę w naszym przedsionku. Nie obyło się bez awantur, mordobicia i przyjaźni na śmierć i życie (...). Wtedy też mówiliśmy: "Ale byłoby cudownie mieć tu swój kamper, dzieci biegałyby wkoło, my robilibyśmy wieczorem grille, przegadując, jak nam poszło dzisiejsze pływanie przy puszeczce piwka" - opowiada z rozrzewnieniem.
Niestety okazało się, że wyjeżdżając z dziećmi, trzeba się nimi zajmować. W dodatku pogoda nie dopisała, bo nie ma wiatru, a po przyczepie nocą biegają dzikie zwierzęta, które straszą Maję.
Pięć lat później z dwójką dzieci, zajarani na maksa próbujemy skumać, o jakim pływaniu mówiliśmy, skoro ktoś musi zająć się dziećmi. Zresztą wiatr na Helu jest gościem tak wyczekanym i rzadkim jak Święty Mikołaj - wszyscy o nim mówią i ktoś go widział. Nocne przechadzki kotów i nutrii po dachach przyczepy wydają mi się odgłosem porywacza, który pod osłoną nocy ukradnie nam wszystkie wiaderka i łopatki oraz ewentualnie dzieci. Nasłuchuję więc pół nocy, czy jesteśmy bezpieczni - opowiada celebrytka.
Jakby tego było mało, nie można porządnie się wyspać, bo dzieci... wstają w nocy do toalety.
A kiedy oko delikatnie się przymyka, słyszę znajome: "Mamoooo, siku". Z latareczką w ręku podróżuję ze śpiącym bombelkiem na rękach do sanitariatów (...) - opisuje Bohosiewicz.
Maja zastanawia się, co poszło nie tak, że wyjazd się nie udał.
Jestem wygodnicką matką? Nie jestem zwierzęciem kempingowym? A może trzy lata w internacie z codzienną kolejką do prysznica nie jest dla mnie atrakcją wartą 600 złotych dziennie? - pyta.
Współczujecie jej takich wakacji?