Producenci "Love Never Lies" zadbali o to, by trzecia odsłona randkowego show nie przeszła bez echa. Już od pierwszego odcinka uczestnicy programu, prowadzonego przez Maję Bohosiewicz, byli na ustach wszystkich. Wszystko za sprawą pary, która przeszła do historii formatu jako pierwsze małżeństwo biorące w nim udział. Mowa o Kasi i Pawle, którzy są małżeństwem od ośmiu lat. Ich udział w show miał na celu ponowne rozpalenie namiętności i odbudowanie więzi.
Szybko jednak okazało się, że to zadanie będzie znacznie trudniejsze, niż mogło się wydawać. W trakcie programu Kasia dowiedziała się o licznych zdradach Pawła, do których dochodziło zarówno przed, jak i po ślubie. Szczególnie szokujące dla widzów okazały się informacje o jego romansach z mężczyznami, o których jego żona nie miała wcześniej pojęcia.
Nie chcę być ukazany jako osoba zła... Może jestem jednak. Dokonałem więcej niż jednej zdrady. To wyjdzie tutaj. Z mężczyzną. Z innymi mężczyznami. Paroma. Więcej niż raz... W kwietniu ostatni raz - usłyszeli widzowie, a także jego żona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kasia, nie mogąc poradzić sobie z odkryciem prawdy, symbolicznie zdjęła obrączkę. Jednak w finałowym odcinku doszło do pojednania małżonków. Czy ich związek przetrwał? Tego dowiemy się już w najbliższy weekend, kiedy zostanie wyemitowany odcinek "Reunion". "internetowi detektywi" mają już swoje teorie.
Liczne zdrady Pawła, do których przyznał się przed kamerami, sprawiły, że niektórzy widzowie zaczęli mieć wątpliwości, czy program aby na pewno nie jest reżyserowany. Maja Bohosiewicz postanowiła wyjaśnić to na swoim Instagramie.
No i tutaj myślę, że wielu z Was zaskoczę, natomiast program w ogóle nie jest reżyserowany - powiedziała.
Została również zapytana, czy wzięłaby udział w podobnym formacie, występując ze swoim mężem.
Powiem szczerze, naprawdę bardzo wygodnie mi się siedzi na krzesełku prowadzącej i tak bym wolała pozostać we wszelkiego rodzaju reality-show - ucięła krótko.
Zaskoczeni?
