Ostatnie miesiące nie oszczędzały Mai Hyży. Po zabiegu wycięcia guzków na migdałkach piosenkarka zmuszona była ponownie stawić się w szpitalu, gdzie czekała ją skomplikowana operacja biodra. Po wszystkim artystka przemówiła do fanów, skarżąc się na fatalne samopoczucie.
Ze względów zdrowotnych Maja zmuszona jest zrobić sobie przerwę od występowania na scenie. 35-latce pozostają jeszcze współprace internetowe, których parająca się "influencerstwem" celebrytka ma bez liku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wywiązując się z umowy z jednym z modowych brandów Maja zaprezentowała ćwierci miliona obserwujących stylizację inspirowaną "paryskim szykiem". Przebierając się w czerwony sweter i oversizową kamizelkę, matka trójki dzieci wyeksponowała smukłą sylwetkę, świecąc koronkowym stanikiem. Przy okazji zaprezentowała followersom swoje "kocie ruchy", radośnie pląsając w rytm muzyki.
Sposób celebrytki na promocję marki wywołał wśród wielu jej fanów pewne wątpliwości co do autentyczności jej słów o fatalnym samopoczuciu. Wielu z nich zwróciło uwagę na fakt, że jeszcze niedawno Hyży nie była w stanie się ruszyć, a teraz jakby nigdy nic tańcuje w bieliźnie z uśmiechem na twarzy.
Już wyzdrowiałaś? Dopiero w szpitalu taka obolała byłaś - zauważył jeden z komentujących.
Hyży momentalnie pośpieszyła z odpowiedziała.
Mam lepsze dni. Ja już nigdy nie wyzdrowieję - odpisała Maja.
Inny użytkownik Instagrama wprost zarzucił celebrytce, że ta najwyraźniej symulowała złe samopoczucie, walcząc o zasięgi.
Tydzień temu płacz w rolkach, a dziś już powrót jakby nigdy nic. Czego się nie robi dla oglądalności. Zaraz mi ktoś napisze, że ma prawo, owszem ma, ale to życie w Insta ma się nijak do rzeczywistości - brzmiał komentarz.
To nie jest oglądalność, a rzeczywistość - odpisała Maja. Moje życie jest jak rollercoaster i tylko ja wiem, jak jest naprawdę. Na Instagramie jestem 100 proc. sobą i jak jest źle, to mówię o tym, żeby wszyscy wiedzieli, że jak każdy mam złe dni i mam duże problemy, nawet zdrowotne. Ale jak jest dobrze, to krzyczę o tym głośno, bo wolę siebie uśmiechniętą niż płaczącą, nawet jeśli ten uśmiech jest na krótką chwilę.
Ostatnio życie mocno dało mi po d*pie a problemy trwają od 12. roku życia - ale pamiętam w dalszym ciągu o uśmiechu i o pozytywnym myśleniu. To trochę jak kobieta w okresie - jednego dnia zła i wkurzona, a drugiego jakby nigdy nic. Takie jest właśnie moje życie - ale 100 proc. autentyczne i prawdziwe. Więc wypraszam sobie insynuowanie jakiejkolwiek ściemy z mojej strony! - dodała na koniec.