Już od tygodnia polska branża aktorska jest w stanie wojny domowej. Post Anny Paligi, oskarżającej pedagogów zatrudnionych w szkole teatralnej o mobbing i wyżywanie się na studentach, był zaledwie zaczątkiem wielkiej fali oburzenia, która postawiła cały system edukacji artystycznej w stan oskarżenia. O swoich traumatycznych przeżyciach opowiedzieli również Weronika Rosati, Maria Dębska, a także Dawid Ogrodnik. Choć ten ostatni - jeśli wierzyć słowom jego byłych podopiecznych - sam nie jest w tym przypadku bez winy.
O traumatycznych doświadczeniach postanowiła także opowiedzieć Maja Ostaszewska. Utytułowana artystka wyjawiła, że na swej drodze również spotkała się z karygodnym traktowaniem ze strony wykładowców.
Kończyłam Akademię Teatralną w Krakowie, byłam rocznikiem, który szczęśliwie wstrzelił się w lata wspaniałych, czasem surowych, ale nie przemocowych profesorów. Wcześniej, spędziwszy pół roku na wydziale lalkarskim we Wrocławiu, doświadczyłam niezwykle okrutnego fuksowania i gnębienia przez wykładowczynię impostacji głosu. W Krakowie nie pozwoliłam się fuksować i nikogo nie fuksowałam w kolejnych latach. Żyjemy w kraju, w którym panuje ciche, niewypowiedziane przyzwolenie na wszelką przemoc. Wobec młodych ludzi, zaczynających swoją przygodę ze sztuką, wydaje się być szczególnie obrzydliwa. Naprawdę są osoby, które sądzą, że takie historie ktoś zmyśla?! Ryzykując ostracyzmem, brakiem ról?! - oburza się aktorka.
W obszernym wpisie Ostaszewska przyznaje, że jej pokolenie oraz wcześniejsze roczniki tolerowały wiele karygodnych metod kształcenia. Cieszy się jednocześnie, że dzisiejsza młodzież nie pozwala już sobie na tak podłe traktowanie.
Moje i starsze pokolenia powinny zrozumieć, że w większym lub mniejszym stopniu godziliśmy się na nadużycia. Że wydawały nam się dopuszczalne. Otóż NIE. Przemoc jest przemocą i żaden twórczy proces tego nie usprawiedliwia. Zarzuty są różne, każdy przypadek indywidualny. Niektóre sprawy nadają się dla prokuratury - czytamy dalej.
Dodatkowo Ostaszewska zaapelowała do młodych adeptów sztuki, aby nigdy nie dali się przekonać, że łamanie charakteru i publiczne upokarzanie aktora jest właściwym sposobem na przygotowanie go do roli. Tymi słowami niejako odwołała się do oskarżeń, które postawiono Dawidowi Ogrodnikowi. Jego byli studenci twierdzą, że artysta z premedytacją doprowadzał do tego, aby oni poczuli się jak "g*wno".
Zobacz: Paulina Młynarska mocno ROZCZAROWANA reakcją Krystyny Jandy na przemoc w szkołach teatralnych
Jako doświadczona aktorka, mająca na swoim koncie bardzo trudne, emocjonalne role, także intymne, nagie sceny chcę podkreślić, że wszystko, co udało mi się najskuteczniej, kiedy przekraczałam swoje wcześniejsze granice, odbywało się w akceptacji, poczuciu, że to, co robię, ma wartość. Nigdy deprecjonowanie mnie jako aktorki, człowieka nie pomogło mi rozwinąć skrzydeł, nie dało odwagi. Nie dajcie sobie wmawiać, że "łamanie", "upokarzanie", może jakkolwiek przydać się w tym pięknym przecież zawodzie - pisze na Instagramie Ostaszewska.