Krzysztof i Maja Rutkowscy nigdy nie mieli oporów przed dzieleniem się prywatnością w sieci. Ukochana sześciennowłosego detektywa bez licencji poszła nawet o krok dalej i dzieli się urywkami z codzienności na Instagramie oraz w ramach kanału na YouTubie. To tam pokazywała wnętrza nowego domu i walkę o powrót do formy po dłuższej przerwie od ćwiczeń fizycznych.
Maja Rutkowski opublikowała dziwne nagranie z synem. Tak wyglądała ich rozmowa
Nic zatem dziwnego, że w proces "umedialniania" codziennego życia Maja Rutkowski wraz z mężem zaangażowali też ich syna, Krzysztofa Rutkowskiego juniora. Szczególnym zainteresowaniem internautów cieszy się ostatnio nagranie, na którym celebrytka uwieczniła dość osobliwą rozmowę z pociechą.
Na krótkim filmie uwieczniono, jak Rutkowski wystylizowana od stóp do głów odbiera syna ze szkoły po ciężkim dniu. Podczas gdy chłopiec żali się, że "bolą go płuca, bo był na boisku i musiał przebiec pół terenu szkoły", Maja zdaje się niespecjalnie interesować jego opowieścią. Zamiast tego kilkukrotnie wypytuje juniora o to, czy... podoba mu się jej stylówka. Ogląda się to dość ciężko...
Potem musiałem przebiec przez pół terenu szkoły, a potem musiałem iść na świetlicę... - mówił junior, ciężko oddychając.
A jak mamy stylówka się podoba? Może być? - dopytywała konsekwentnie Maja, nie zwracając uwagi na słowa syna.
W końcu Krzysztof junior nieco się zbuntował i miał chyba dość walki o uwagę z własną matką. Na kolejne pytanie, tym razem już zawierające oskarżenie, że "nie mówi nic o jej stylówce", znów rzucił ponuro, że bolą go płuca. Mai to jednak nie zniechęciło.
No nic nie mówisz o mojej stylówce, a ja chciałam ładnie wyglądać - mówiła z wyrzutem Maja.
Bo mnie płuca bolą! - krzyknął syn.
No dobrze, ale ładnie wyglądam? - nie poddawała się jego matka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Internauci krytykują nagranie Mai Rutkowski z synem. Już się tłumaczy
Zgodnie z oczekiwaniami komentujący nie zostawili na Mai suchej nitki. Oprócz ogólnego konsensusu, że na nagranie celebrytki "aż przykro się patrzy", to wielu zarzuciło jej ignorowanie potrzeb syna i lansowanie się za wszelką cenę.
"Przykro się patrzy, jak jej syn szuka uwagi, być może tak samo jak ona szukała, będąc dzieckiem. Z psychologicznego punktu widzenia ogromna dysfunkcja rodzinna", "To nawet śmieszne nie jest... Szkoda tego chłopaka... Opowiada mamie, jak mu minął dzień, a ona nawet go nie słucha, bo ważniejsze jest, żeby pochwalił jej stylówkę", "Aż mnie serce zabolało, z jaką obojętnością musi się spotykać to biedne dziecko", "Dziecko chce się podzielić tym, co u niego, a matka o sobie..." - czytamy.
Maja nie zostawiła tych uwag bez komentarzy. Pod jednym z wpisów postanowiła wyjaśnić, skąd pomysł na upublicznienie tak osobliwego nagrania.
Przepraszam, nie miałam w dup*e, tylko to było nawiązanie do wyzwania, które sam wymyślił, abym się ubierała dla niego ładnie każdego dnia, jak go odbieram ze szkoły - pożaliła się, po czym doprecyzowuje: Codziennie zawożę, odbieram mojego syna ze szkoły, sama wożę na zajęcia dodatkowe, cały mój dzień jest poświęcony dzieciom i pracy śpię po 1,5 godziny, dlatego zależało mi na jego reakcji.
Rutkowski zapewnia też, że nagranie jest "wyrwane z kontekstu".
Nie nagrywam codziennie mojego życia, poświęcam mu dużo uwagi, a czy zawsze jesteśmy tak bardzo idealni w życiu jako rodzice? Ciekawa jestem? Wiele kobiet zmotywowałam do zmian w wyglądzie, ubieraniu, aby odrobinę się umalować, bo człowiek wtedy o wiele lepiej się czuje. Wyrwane z kontekstu nagranie rzeczywiście straszne, tylko ja nie chodzę po ściankach, imprezach, tylko poświęcam się całkowicie dzieciom, pracuję tylko, kiedy są w szkole lub zabieram ich ze mną w nagłych wypadkach - pisze, po czym na koniec rzuciła, że "kończy trening i idzie zarabiać pieniądze, bo żal takich rzeczy słuchać".
Przekonujące tłumaczenie?