Działalność influencerska stanowi już niemal obowiązkowe zajęcie dla każdej szanującej się gwiazdy. Lwia część przedstawicieli rodzimego show-biznesu na bieżąco relacjonuje codzienne poczynania w sieci, zacieśniając internetową więź z oddaną grupą obserwatorów. Niestety, nie brakuje przypadków, gdy celebryci dokumentują swoje przygody w mediach społecznościowych, prowadząc jednocześnie auto. O dziwo nadal trzeba im przypominać, że narażają tym samym na niebezpieczeństwo siebie i innych uczestników ruchu drogowego.
Te nieodpowiedzialne praktyki są konsekwentnie potępiane przez Maję Staśko. Wywołująca kontrowersje aktywistka ma nawet na instagramowym profilu specjalną zakładkę "stories w aucie", w której lądują wszystkie gwiazdy i gwiazdeczki łamiące przepisy. W czwartek niechlubne grono zasiliła kolejna znana osobistość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Alan Andersz nagrywał instagramową relację, prowadząc auto
Tym razem influencerskie powinności wypełniał za kółkiem Alan Andersz, a jego występek nie umknął oczywiście czujnej aktywistce. Maja Staśko niemal natychmiast udostępniła na swoim profilu zrzuty ekranu z relacji aktora i wystosowała w jego kierunku apel.
Prowadzenie i nagrywanie, spoglądanie co rusz do kamery - to zagrożenie dla zdrowia i życia innych na drogach. Alan, nie warto narażać ludzi dla stories. Trzymanie komórki w ręku w trakcie prowadzenia spełnia znamiona wykroczenia drogowego, za które grozi 12 punktów karnych i mandat. Każda osoba może to zgłosić - napisała działaczka.
Maja Staśko krytykuje Alana Andersza. Aktor nie pozostał dłużny
Na ripostę aktora nie trzeba było długo czekać. 35-latek zarzucił aktywistce "sianie hejtu" i wypomniał jej sowicie nagrodzoną walkę w klatce.
Mówienie o miłości, równości, bezpieczeństwie, następnie siejąc hejt, tłumacząc się pseudo troską po to, żeby na koniec iść do klatki i bić się z ludźmi dla kasy i fejmu - to jest za to mądre, dojrzałe i godne podziwu. Zdecyduj się na jedną drogę i bądź konsekwentna, dziecko - odpowiedział kąśliwie Alan Andersz.
Ostateczny głos w dyskusji zabrała Maja Staśko, która postanowiła ustosunkować się do słów Andersza i przypomnieć, na co przeznaczyła pieniądze, które zarobiła, współpracując z federacją freak fightową.
Niektórzy reagują dobrze, inni upierają się przy narażaniu ludzi - dostawałam już groźby karalne od influencerów, którym zwróciłam uwagę, czy tego typu zarzuty o "hejt" i śmieszne argumenty w sprawie mojej walki, z której pieniądze zapewniły miejsce do życia i opiekę osobom po przemocy. Jestem z tego bardzo dumna. Teraz przeszkadza im, że walczę o niezabijanie ludzi na drogach - skwitowała aktywistka.
Kto ma rację?