Nieco ponad rok temu media żyły konfliktem pomiędzy Anną Lewandowską a Mają Staśko. Zaczęło się od tego, że "Lewa" opublikowała w sieci filmik, w którym paradowała przebrana za otyłą osobę. Trenerka chciała ponoć w ten sposób zwrócić uwagę na problem "body shamingu", ale wyszło wyjątkowo niesmacznie.
Przypomnijmy: "Ciałopozytywna" Anna Lewandowska z DOCZEPIONYM BRZUCHEM I PUPĄ tańczy do piosenki Beyonce
Jedną z osób, które skrytykowały Annę za brak wyczucia, była właśnie Staśko. W odpowiedzi team Lewandowskiej miał ją straszyć pozwami i kosztami w wysokości 50 tysięcy złotych. Aktywistka ujawniła ten fakt, co jeszcze bardziej zaszkodziło wizerunkowi trenerki.
Ostatecznie Mai i Annie udało się jakoś dojść do porozumienia. W najnowszej rozmowie z naszym reporterem, Michałem Dziedzicem, Staśko wspomina tę aferę i ujawnia jej kulisy. Zdradza np., że Lewandowska nigdy nie kontaktowała się z nią osobiście.
Ja nie miałam ani razu kontaktu z panią Anią Lewandowską. Za każdym razem kontaktowały się ze mną jej asystentki. (...) To jest jakieś pomylenie, bo Anna Lewandowska w sieci i w przestrzeni publicznej jest marką.
Ja nigdy nie miałam kontaktu z Anną Lewandowską, która jest człowiekiem, to jest cały wielki zespół. Ja miałam kontakt z marką, która nie chciała być źle odebrana, która nie chciała stracić wizerunku. (...) Ludzie mi mówili: "Maja, przeproś, bo to będzie wizerunkowo dobre (...) - opowiada nam aktywistka.
Nasz reporter zauważył, że Maja na tym konflikcie mimo wszystko sporo zyskała... Staśko nie zaprzecza, ale mówi, że ją to "wkurza".
Od lat wspieram osoby po przemocy, w wielu trudnych sytuacjach, a stałam się "marką" dlatego, że skrytykowałam celebrytkę - ubolewa.
Maja zdradziła nam też, czy ostatecznie otrzymała pozew od teamu Lewandowskiej.
Ponadto powiedziała, co myśli o walkach kobiet z mężczyznami w oktagonie i... czy poszłaby do "Tańca z Gwiazdami". Posłuchajcie całej rozmowy.
Która celebrytka dla rozgłosu i pieniędzy chciała sfingować własny ślub? Posłuchajcie w najnowszym Pudelek Podcast!