Małgorzata Foremniak bywała bohaterką medialnych publikacji głównie ze względu na kreacje aktorskie i posadę jurorki w programie "Mam Talent!". O prywatności wspomina natomiast stosunkowo rzadko, zostawiając tę sferę życia wyłącznie dla siebie. Niektórzy mogą więc nie być świadomi, że w przeszłości podjęła z ówczesnym mężem bardzo ważną decyzję.
Małgorzata Foremniak stworzyła rodzinę zastępczą. "To było wyzwanie"
Przed laty Foremniak i jej ówczesny mąż Waldemar Dziki zdecydowali się stworzyć rodzinę zastępczą dla dwójki dzieci: Mileny i Patryka. Doczekała się też córki Aleksandry, która jest owocem małżeństwa z Tomaszem Jędruszczakiem. O kwestię macierzyństwa zapytał ją teraz Andrzej Sołtysik, który przeprowadził z aktorką wywiad dla serwisu Świat Gwiazd.
Zobacz także: Małgorzata Foremniak ma 57 lat, a zachwyca młodzieńczym wyglądem i świetną sylwetką. Zdradziła sekret wiecznej młodości
Najpierw dziennikarz wspomniał o córce Małgorzaty, a konkretnie o kierunku, jaki ta obrała w zawodowej karierze. Aktorka wskazuje, że jej pociecha wybrała wyjątkowo wymagające zajęcie.
Córka Aleksandra jest psychologiem traumatologiem i poszła w tym kierunku, dużo z młodzieżą pracuje - padło w rozmowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy natomiast Sołtysik wspomniał o "dwójce dzieci zaadoptowanych przez nią i Waldemara Dzikiego", czyli Milenie i Patryku, Foremniak szybko go poprawiła. Wyjaśniła też, skąd pomysł na stworzenie dla nich rodziny zastępczej.
Moje dzieci, którym pomogłam, to są dzieci wzięte w tzw. rodzinę zastępczą -doprecyzowała. Przeżyłam prawie że tragiczny wypadek z moją córką, która prawie uległa zaczadzeniu i tak naprawdę była już jakąś częścią po tej drugiej stronie. To było wielkie przeżycie dla nas i w szpitalu, w którym Ola się znalazła, poznaliśmy właśnie Milenę i potem poznałam Patryka. Pomyśleliśmy sobie, że skoro dostaliśmy tak głęboką pomoc z "universe", że wszystko się dobrze skończyło, to nie przypadkiem ktoś stanął na naszej drodze i trzeba się temu przyjrzeć. No i postanowiliśmy, że teraz my oddamy coś dla "universe" i pomożemy drugiemu człowiekowi. I tak podjęliśmy karkołomną decyzję.
Milena i Patryk mieli wówczas po 13 i 6 lat. Z perspektywy czasu aktorka nie ukrywa, że było to dla niej i nieżyjącego już dziś partnera duże wyzwanie.
To było wyzwanie, tak bym powiedziała. Bo szanuję prywatność moich dzieci i nie chcę się na ten temat rozwodzić. Są w innym miejscu w życiu i myślę, że daliśmy sobie wzajemnie coś, bo to jest ważne. Wzajemnie, my daliśmy dzieciom, a dostaliśmy też dużo od nich. To jest duże wyzwanie, trzeba się do tego przygotować.
Jednocześnie wyjaśniła, że "najważniejszy w życiu jest człowiek" i to zawsze będzie ponad karierą czy kolejnymi rolami w filmach i serialach. Ujawniła jeszcze, jak zwracały się do niej pociechy.
Nie zostajecie ani matką i ojcem, ani macochą i ojczymem, tylko kim się staliście wtedy, rodzicami? - dopytał Sołtysik.
Dzieci do mnie mówiły "ciociu". Dostały wybór, jak chcą mówić. Poza tym rodzice wtedy jeszcze żyli, co prawda teraz już jeden rodzic żyje, natomiast często jest tak, że gdzieś tam rodzina jest, więc dzieci dostały wybór. Jak to się mówi, "jestem twoim dorosłym przyjacielem" - wyjaśniła. To jest bardzo złożone, każdy przypadek, każda relacja w rodzinach jest inna, bo są różne uwarunkowania. Każdy ma swoją historię.