Małgorzata Godlewska od dobrych kilku lat obecna jest w polskim show biznesie. Słynna siostra dała się poznać dzięki osobliwym coverom znanych utworów oraz publikowaniu w sieci swoich odważnych i ekstremalnie potraktowanych programem graficznym zdjęć.
Zobacz: Przerobiona w aplikacji Małgorzata Godlewska pozdrawia zszokowanych "fanów": "JAK Z SIMSÓW!" (FOTO)
Choć zazwyczaj na profilu Gosi, poza postami relacjonującymi kulisy pracy pielęgniarki, pojawiają się raczej rozrywkowe treści, w sobotę postanowiła podzielić się z obserwatorami traumatycznym przeżyciem.
Kochani, teraz będzie bardzo poważnie. Jeszcze jestem wściekła i przyznam, że dziwnie się czuję... - zaczęła pod selfie, na którym trzyma w ustach pigułkę z napisem "fu*k you", po chwili przechodząc do sedna.
W nocy z czwartku na piątek uniknęłam w taksówce próby gwałtu... - wyznała. Serio, nie wierzyłam, że coś takiego może się kiedykolwiek wydarzyć. W taksówkach zawsze czułam się bezpiecznie - pisze celebrytka i prezentuje po kolei bieg zdarzeń.
W czwartek wieczorem miałam kolację w centrum Warszawy. Po kolacji, jak to zwykle ja chciałam się jeszcze pobawić, więc trafiłam do jednego z klubów w centrum. Przed 4 rano postanowiłam się zebrać do domu i jedna z nowo poznanych osób zamówiła mi taksówkę. Byłam w doskonałym nastroju, nuciłam piosenki i czułam się świetnie. Wracałam sama... - opowiada, opisując ze szczegółami wspomnianą wcześniej napaść na tle seksualnym.
Godlewska przeżyła chwile grozy, gdy taksówkarz miał próbować zmusić ją do zbliżenia.
W pewnym momencie taksówkarz zatrzymał się na parkingu, zablokował drzwi i zaczął ściągać spodnie. Nie mogłam wysiąść i nie chciał mnie wypuścić. Kiedy siedział jeszcze z przodu i właśnie zaczynał się masturbować zaczęłam robić zdjęcie legitymacji, by komuś wysłać, ale mi się nie udało... Zaczął wyciągać do mnie (do tyłu) łapska, chcąc mnie złapać. Jednocześnie mówił, co mam zrobić i co mi zrobi - wspomina feralną noc.
Godlewska zachowała jednak zimną krew i zaczęła się bronić, używając swoich niebotycznie długich paznokci.
Zaczęłam się bronić, krzyczeć (naprawdę głośno), ściągnęłam szpilkę i poczęstowałam go w głowę obcasem. Dodatkowo dosyć skutecznie broniłam się pazurami. Sami wiecie, jakie mam paznokcie... - kontynuuje Godlewska.
Krzyk (prawdopodobnie czegoś w stylu "zabiję cię"), szpilka, pazury i kopanie pomogły, bo chyba się przestraszył i otworzył drzwi. Uciekłam, ale bez płaszcza i zakrwawiona... I to nie była moja krew... - relacjonuje i wyjaśnia, że początkowo nie zamierzała się ze zdarzenia zwierzać, jednak po czasie stwierdziła, że jej wyznanie może okazać się pomocne.
Bałam się i jak najszybciej wróciłam do domu. Nie czuję się ofiarą, potrafię zachować zimną krew i poradziłam sobie... Miałam o tym nie pisać, bo raczej średnio miła to opowieść, prawda? Tak jednak nie może być. Tak robi większość kobiet w takich sytuacjach - "nic". I to "nic" powoduje, że takie sytuacje dalej się zdarzają. Przecież tą taksówką mogła wracać inna kobieta lub nastolatka i mógł ja sparaliżować strach... - tłumaczy, apelując do innych kobiet i na zakończenie zwracając się do samego oprawcy.
Na koniec celebrytka zaapelowała do kobiet, by uważały na siebie. Jednocześnie Godlewska zapowiedziała, że wyciągnie konsekwencje w sprawie rzekomej próby gwałtu, jakiej miał dopuścić się warszawski taksówkarz.
Proszę, uważajcie na siebie. Nie wiem, co więcej mogę napisać... A ty gnojku z taksówki (ogólnopolskiej korporacji), oczekuj mnie. Miałeś pecha. Jeszcze z tobą nie skończyłam - grozi, zapowiadając podjęcie odpowiednich kroków prawnych. Załączam zdjęcie, które udało mi się zrobić w trakcie ataku. Nie byłam jeszcze na policji, dziś jestem w pracy, ale nie odpuszczę tego tematu.
Dobrze, że opowiedziała o tym publicznie?