Małgorzata Halber zaczynała karierę w mediach, pracując w programie 5-10-15. Później przez ponad dekadę była prezenterką stacji muzycznej Viva. W 2011 roku zniknęła z telewizji, by cztery lata później wydać głośną książkę Najgorszy człowiek na świecie, w której szczerze i przejmująco opisała swoje zmagania z chorobą alkoholową. Pozycja stała się bestsellerem i zyskała uznanie krytyków.
Halber została właśnie felietonistką Vogue'a i w pierwszym tekście dla magazynu zdradziła, dlaczego nigdy nie zamierza zostać matką. Pisarka wyznała, że musiała dojrzeć do tej decyzji, a jej osobisty tekst ma teraz szczególny wydźwięk. Artykuł ukazał się dzień po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw kontrowersyjnego wyroku TK w sprawie aborcji.
Osoba w ciąży zamienia się w plemienną własność. Od tej chwili członkowie globalnego plemienia będą mówić, ile powinna mieć dzieci, pilnować, jak się nim zajmuje, doradzać niepytani o radę. (...) Na ekonomii członkowie globalnego plemienia znają się oczywiście mniej, również dlatego, że nie uczy się jej w szkole. Wiedzą więc tyle, że jeśli dzieci nie będzie, to nie będzie miał kto pracować na nasze emerytury. To jest serio megazabawne, biorąc pod uwagę fakt, że na przykład w Polsce połowa ludzi zapieprza na samozatrudnieniu i umowach o dzieło i żadnej emerytury nie zobaczy, nawet jeśli postanowi tworzyć rodziny 2+10 - pisze Halber.
Zresztą ci sami członkowie globalnego plemienia, którzy mówią: ludzie są wygodniccy, nie chcą mieć dzieci, kobiety teraz zapomniały, że matka to najpiękniejsza rola w życiu, potem wypisują tysiące komentarzy o życiu z 500+ - dodaje pisarka.
Zobacz też: Małgorzata Halber zaręczyła się! "Nie ma aktywnych nałogów i nie mieszka z matką"
Halber zdradziła, że pisanie tego tekstu wcale nie przyszło jej łatwo. Przez długi czas sama konfrontowała się z przekonaniem, że kobieta bezdzietna jest w pewien sposób "wybrakowana".
To kobiety pytane są o to, kiedy dzieci, choć w obecności potencjalnego męża. To kobiety (bądź też osoby z macicami) są macane po brzuchach. To im mówi się, że coś straciły, jeśli mają 50 lat i są niedzietne.
Nie jest to proste i czasem mam wrażenie, że toczy się jakaś ukryta wojna podjazdowa między matkami a niedzietnymi. Nie chcę w niej uczestniczyć. Tak jak wspomniałam: bardzo lubię dzieci. Ale to, że je lubię, że jestem dobrą ciotką mówiącą zabawnymi głosami, nie oznacza – co za ulga – że muszę mieć własne. Mało tego: wojna o prawa reprodukcyjne jest dla mnie ważna. I osobiście dla mnie oznacza też wojnę o przedszkola, o brak sensacji w karmieniu piersią, o brak pouczania, że nie wolno sztucznym pokarmem i o brak pouczania w kwestiach, jak wychowywać dzieci w ogóle.
Pisarka wyznała, że ma w życiu inne marzenia, których nie byłaby w stanie realizować, będąc matką.
Globalne plemię, które przez wieki rządzone było przez białych mężczyzn, mówi też, że jeśli nie będziesz mieć dzieci, to ominie cię coś wielkiego. W tym samym czasie ci mężczyźni zajmowali się ustalaniem praw, pisaniem książek, zdobywaniem wykształcenia, głosowaniem na samych siebie do parlamentów oraz, last but not least, pisaniem historii. Między innymi dlatego musimy ją teraz trochę przepisywać.
Miałam niewiele ponad 40 lat, kiedy zrozumiałam, że jeśli chcę pisać i rysować, włóczyć się po mieście, po podwórkach i podróżować, to nie mogę jednocześnie mieć dziecka, ponieważ z moim zasobem energii nie dam rady zrobić tego wszystkiego. Coś mi mówi, że nie będę tej decyzji żałować.
Zgadzacie się ze słowami Małgorzaty Halber?