Małgorzata Halber dała się poznać szerzej publiczności w programie 5-10-15. Później kontynuowała swoją przygodę z telewizją, przez dekadę prowadząc audycje muzyczne w stacji Viva! Polska. Z czasem porzuciła występowanie przed kamerą na rzecz pisarstwa i internetowej publicystyki. Jej książka Najgorszy człowiek na świecie, w której z brutalną szczerością opisała swoje zmagania z chorobą alkoholową, stała się bestsellerem.
W maju ubiegłego roku o Halber powróciła na afisze za sprawą wyznania o pobycie w szpitalu psychiatrycznym. Porównując warunki panujące w placówce prywatnej i państwowej, pisarka chciała zwrócić uwagę na opłakany stan polskiej psychiatrii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wpis Małgorzaty odbił się w mediach szerokim echem. Wyznanie dziennikarki zostało również omówione w przeglądzie showbiznesowym w Dzień dobry TVN, niestety w sposób, który szczególnie nie przypadł jej do gustu. W trakcie rozmowy na telebimie wyświetlono fotografię z - w jej mniemaniu - sensacyjnym paskiem i stygmatyzującym zjawisko kryzysu psychicznego: "Załamanie nerwowe Małgorzaty Halber".
Teraz 43-latka postanowiła odnieść się do tej kwestii i w najnowszym wywiadzie z Wojciechem Szotem opublikowanym na stronie zdaniemszota.pl. Halber zadeklarowała, że nie zamierza kiedykolwiek przyjąć zaproszenia do "Dzień Dobry TVN", przynajmniej dopóki nie otrzyma publicznych przeprosin.
To był moment, gdy machnęłam ręką na świat - mówiła. Wzruszyłam ramionami i pomyślałam: "Serio, naprawdę? Nic nie dorośliście". (...) W każdym razie ja do żadnego TVN Śniadanie promować książkę nie pójdę, między gimnastyką a nową piosenką Sanah, dopóki oni mnie publicznie nie przeproszą.
Halber przyznała, że od czasu "załamania nerwowego" oferowano jej udział w śniadaniówce kilkukrotnie. Autorka książek pozostaje jednak nieugięta.
Dzwonili od tamtej pory z zaproszeniem już trzy razy, powiedziałam: "Ale państwo wiedzą, w jakim stanie jest w Polsce psychiatria, szczególnie dziecięca, i mogli państwo mieć wpływ na zmianę tej sytuacji, ale zamiast tego zrobili państwo pasek z faktu z sensacją, że jestem w szpitalu, jeszcze bardziej stygmatyzując i pogarszając stan tej psychiatrii".
"No to co możemy zrobić, żeby pani przyszła?" - pytała mnie naprawdę niewinna temu osoba - ciągnęła. "Państwo tego nigdy nie zrobią, więc ja nigdy już nie przyjdę. Mogą mnie państwo publicznie przeprosić". No więc już tam nie pójdę nigdy, nie żeby mi było strasznie szkoda, chociaż jako przedsiębiorczyni od "Bohatera" wiem, jaki ma to wpływ na sprzedaż - zakończyła.
Dziwicie się jej?