Małgorzata Kożuchowska należy do grona gwiazd, które zdecydowały się na nieco późniejsze macierzyństwo. Jej syn przyszedł na świat w 2014 roku, kiedy miała 43 lata. Wówczas pracowała jeszcze na planie "Rodzinki.pl", co w połączeniu z nowymi obowiązkami sprawiło, że jej grafik był bardzo napięty.
Aktorka poświęca dużą uwagę temu, jak wygląda. Zarówno na ściankach, jak i na Instagramie prezentuje się w dopracowanych stylizacjach. Oprócz tego zwraca uwagę na to, by dbać o dietę i ciało, co po ciąży było dla niej niezwykle trudne. Przez przyrost wagi źle się czuła we własnym ciele.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Małgorzata Kożuchowska o powrocie do wagi sprzed ciąży
Małgorzata Kożuchowska nie ukrywa, że jej początki macierzyństwa były ciężkie. Musiała szybko wrócić na plan "Rodzinki.pl", przez co nie miała wystarczająco dużo czasu, aby popracować nad sylwetką, zanim pojawi się na planie zdjęciowym. W tamtym okresie przybyły jej 24 kilogramy, a ona nie mogła z tym nic zrobić. Jakakolwiek restrykcyjna dieta nie wchodziła w grę. Co więcej, wcześniej z uwagi na dobre geny po rodzicach nie musiała sobie nawet zaprzątać głowy tego typu myślami.
To się zmieniło w ciąży. Przez cały czas byłam opuchnięta, na lekach, przytyłam 24 kilogramy. To dużo, więc sporo czasu zajęło mi, żeby się ich pozbyć. (...) Kiedy Jaś miał trzy miesiące, musiałam wrócić do pracy do "Rodzinki.pl", stanąć przed kamerą, ale też na ściankach, podczas różnych konferencji prasowych i ramówek. I nie czułam się dobrze w rozmiarze, który wtedy miałam. Starałam się coś z tym zrobić, ale karmiłam dziecko, więc wiedziałam, że nie mogę być na żadnej restrykcyjnej diecie, a na jakieś ćwiczenia nie miałam czasu, bo większość dnia spędzałam na planie, a kiedy byłam w domu, chciałam zajmować się dzieckiem - zdradziła Małgorzata Kożuchowska w rozmowie z Interią.
Aktorka przyznała, że wówczas dała swojemu organizmowi czas na regenerację.
Było to trudne, ale zdawałam sobie sprawę, że tu pomoże mi tylko czas, że po prostu mój organizm musi przez to przejść i w pewnym momencie wróci do normy. Rzeczywiście, po roku, półtora roku tak się stało - dodała.