Na przykładzie wydarzeń ostatnich dni można by stwierdzić, że rodzina Królikowskich pozazdrościła uwagi, jaką media obdarzyły w ubiegłych tygodniach Sebastiana Fabijańskiego i Maffashion. Konflikt wybuchł na nowo w sobotę przy okazji niedoszłego chrztu Vincenta - syna Joanny Opozdy i Antka Królikowskiego. Skromne w założeniu wydarzenie stało się polem do showbiznesowych potyczek. Opozda wreszcie nie wytrzymała i po wielu miesiącach milczenia wylała publicznie wszystkie żale co do (byłego już niedługo) męża i jego krewnych.
Dowiedzieliśmy się, że Antek miał zaprosić na chrzest ojca Joanny, z którym ta pozostaje nadal w konflikcie. Usłyszeliśmy też, że Antek nie łoży ponoć dziecko, a sprawą już zajmuje się komornik. Te i wiele innych oskarżeń, którymi podzieliła się Joanna, naturalnie nie przysporzyły fanów Królikowskim. Wkrótce do akcji wkroczyli nawet brat Antka, Jan, jego partnerka Joanna Jarmołowicz oraz matka Jarmołowicz - Mariola. Wszyscy próbowali kolektywnie zwalczyć napierającą na nich falę internetowej krytyki. Spora część negatywnych komentarzy pojawiła się także na profilach należących do nestorki rodu - Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niestety daje się zauważyć, że Małgorzata nie potrafi odnaleźć się internetowej rzeczywistości, gdzie przecież nigdy nic nie ginie. Na facebookowym forum pewna internautka podzieliła się interakcją, która zaszła między nią a Ostrowską-Królikowską. Na dowód załączyła zrzuty ekranu przedziwnej wymiany zdań.
Napisałam komentarz w stylu: "Współczuję Asi, że miała do czynienia z taką rodziną jak wasza" - pod postem Królikowskiej. Komentarz usunęła, a w wiadomościach prywatnych znalazłam to: "Uważaj dziewczyno, komu współczujesz, bo możesz to opłacić życiem".
Przez osoby komentujące post wiadomość Ostrowskiej-Królikowskiej została jednomyślnie zinterpretowana jako groźba. Skontaktowaliśmy się z aktorką, aby ustalić, co tak naprawdę miała na myśli. Okazuje się, że za niefortunną wiadomością miała stać całkiem niewinna (?) intencja.
Miałam na myśli moje życie, bo też współczułam, a czuję się zagrożona, ja i moja rodzina. Ot, taki własny przykład ku przestrodze. Ale to emocje czasami ponoszą. (…) Żałuję, że to napisałam, skoro można to interpretować jak groźbę. Matko, co za paranoja - odpisała na pytanie Pudelka Małgorzata Ostrowska-Królikowska.
Naszemu redaktorowi udało się również porozmawiać z panią Małgorzatą. Aktorka wyraziła zdziwienie tym, że ktokolwiek mógł zinterpretować jej słowa jako akt agresji. Zaznaczyła przy tym, że nie do końca rozumie zasady funkcjonowania w mediach społecznościowych.
Myślicie, że ten konflikt uda się jeszcze jakoś po ludzku zażegnać?