Małgorzata Potocka właśnie szykowała się do wystawienia nowego spektaklu w swoim warszawskim teatrze, gdy przyszło jej zmierzyć się oko w oko z patogenem odpowiedzialnym za światowej skali pandemię - koronawirusem. Artystka wyznała, że zaraziła się od jednej ze współpracujących z nią tancerek. Jak informuje Super Express, Potocka zmaga się z chorobą w szpitalu już kilkanaście dni.
Trzeci tydzień jestem w szpitalu i boję się o swoje życie, boję się, że przestanę oddychać. Czuję się strasznie, kaszel mnie dusi, jestem podłączona pod tlen. Dostaję leki, kroplówki - zdradza w rozmowie z tabloidem.
Była żona Jana Nowickiego obawia się, że jej organizm może nie mieć odpowiedniej siły do stawienia czoła zagrożeniu, ponieważ pięć lat temu przeszedł operację na otwartym sercu.
Boję się, że moje serce przestanie bić, bo jest sztucznie utrzymywane przy życiu. Mam przecież zastawkę - mówi Super Expressowi.
Artystka nadal nie traci jednak nadziei.
Wierzę, że wyzdrowieję i będę mogła zrobić premierę w teatrze, którą miałam zaplanowaną - zaznacza z optymizmem.
Pudelek trzyma kciuki i życzy rychłego powrotu do zdrowia!