Małgorzata Rozenek zdecydowanie nie należy do gwiazd, które chowają przed światem swoje poglądy polityczne, w obawie przed zniechęceniem do siebie części fanów, których liczba jest przeważnie wprost proporcjonalna do kwot oferowanych na kontraktach reklamowych.
Świeżo upieczona mama małego Henia nigdy nie stroniła od kwestii nierówności, z którymi nadal muszą zmagać się zamieszkujące Polskę mniejszości, jak również często poruszała tak bliskie jej sercu zagadnienie in vitro. Nie dziwi więc, że gdy przyszła pora na wzięcie udziału w wyborach prezydenckich, Małgorzata Rozenek również nie trzymała języka za zębami.
Publiczne wyrażenie sympatii do kandydata Rafała Trzaskowskiego wyraźnie nie spodobało się części obserwatorów jej profilu, którzy stwierdzili najwyraźniej, że skoro nie głosuje na tę samą osobę, co oni, to najpewniej została przekupiona. Jak można było się spodziewać, Gosia nie zostawiła tych oszczerstw bez komentarza.
Dwa dni po pierwszej turze, kiedy emocje już odrobinę opadły, celebrytka postanowiła wrócić do zażartej dyskusji i podsumować ją w kilku zrzutach ekranu, które zamieściła następnie na swoim InstaStory. I tym razem nie obyło się bez celnych, aczkolwiek kąśliwych uwag kierowanych w stronę sympatyków pomówień i kuriozalnych teorii spiskowych budowanych na kanwie fake newsów. Na szczęście Małgosi udało się podejść do dyskusji z właściwym sobie dystansem i poczuciem humoru.
Padały dziwne argumenty i los chyba chciał coś pokazać. Przypadek nie sądzę? - napisała Rozenek, podkreślając podejrzaną liczbę polubień (666) pod komentarzem demonizującym edukację seksualną. - Padały argumenty geograficzne. Na które starałam się spokojnie odpowiedzieć. Było też trochę poezji. Pojawiły się też argumenty ekonomiczne, na które odpowiedź była prosta. Ale wszystko się dobrze skończyło.
Przypomnijmy: Małgorzata Rozenek prezentuje pociążową figurę na planie "Projektu Lady". Fani: "Gdzie te PONADPROGRAMOWE KILOGRAMY"? (FOTO)
Ostatecznie Rozenek postanowiła zakończyć internetową debatę, cytując swego syna Tadeusza.
I jak to mawia mój średni syn - "I po co te nerwy"? - czytamy pod zdjęciem, na którym razem z Radziem prezentuje do aparatu znak wiktorii.
Czy przy drugiej turze profil Małgorzaty ponownie stanie się polem bitwy dla zwolenników przeciwnych frakcji?