Małgorzata Rozenek przywitała początek roku na wyspie Phuket, gdzie czmychnęła z rodzinką przed niskimi temperaturami. Jedynym, czego znanej miłośniczce zwierząt brakowało na miejscu do szczęścia, był "gang Majdana", składający się z czwórki jej ukochanych pupili: Sisi, Lili, George'a i Franceski. Usychająca z tęsknoty właścicielka czworonogów znalazła jednak sposób, jak poradzić sobie w tej jakże trudnej sytuacji.
Niestety, wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Po miesiącu błogiego lenistwa w zapierających dech w piersiach okolicznościach natury, celebrytka musiała pożegnać się z Tajlandią i wrócić do szarej, polskiej rzeczywistości. W poniedziałek 43-latka uroczyście zameldowała fanom, że jest już w stolicy, gdzie przywitały ją porywisty wiatr, deszcz i grad.
Nie powstrzymało jej to jednak przed rzuceniem się w wir obowiązków. Po poranku spędzonym na przytulankach z czworonogami, Gonia popędziła do samochodu i skierowała się w stronę centrum, przyznając, że "po miesiącu spędzonym poza domem musi doprowadzić się do stanu używalności". Pierwszym przystankiem okazał się salon paznokci, gdzie na matkę trójki dzieci tradycyjnie czekał fotograf. "Perfekcyjna" wystroiła się tego dnia w szary golf autorskiej marki za 700 złotych, do którego dobrała wełnianą czapkę (również z metką Mrs. Drama) za 212 złotych, a także szarą puchówkę, legginsy oraz czarne oficerki.
Gdzie ja mogłam pojechać po miesiącu w tropikach? Na paznokcie - mówiła chwilę później do telefonu wyraźnie podekscytowana celebrytka. Stopy też już zrobione. Chyba zrobię "frencha".
A Wam jak się podoba stylówka, w której Małgorzata Rozenek wybrała się na paznokcie? Hit czy kit?