Małgorzata Rozenek jest bardzo zapracowaną gwiazdą. Prowadzi programy telewizyjne, pozuje na ściankach oraz reklamuje rozmaite produkty i usługi na Instagramie. Przy tym zawsze wygląda jak spod igły. Nawet po ciąży błyskawicznie udało jej się wrócić do formy i pracy.
Na swoim profilu Gonia często poleca fankom kosmetyki od sponsorów. W najnowszym poście przekonuje, że choć nie dosypia i jest w ciągłym biegu, jej skóra wygląda perfekcyjnie dzięki serum za "jedyne" 335 złotych.
Dziewczyny, kolejny już dzień śpię po 3-4 godziny, karmię Henryczka, wróciłam do pracy, codziennie jestem na planie zdjęciowym i totalnie brakuje mi czasu na regenerację skóry (...). (tu pada nazwa kosmetyku) to prawdziwa rewolucja (...) zauważyłam, że moja skóra nabrała blasku. (...) Moja skóra jest zachwycona - pisze celebrytka, pozując do zdjęcia w szlafroku, ręczniku na głowie i pełnym makijażu.
Fanki są sceptyczne i zwracają uwagę, że wygląd Małgosi może nie być jedynie zasługą serum, a... innych "czynników".
"Reklamuje to osoba, która regularnie się ostrzykuje kwasem", "Ta piękna skóra, którą pani prezentuje na zdjęciach, to nie efekt żadnych kosmetyków, tylko filtru z telefonu, botoksu albo makijażu. Czy pani myśli, ze kobiety są takie ciemne, że te kłamstwa kupują?", "Ta reklama jest niewiarygodna", "Szlafrok, włos jakby umyty i pełny profesjonalny makijaż. To serum to istny cudowny eliksir" - ironizują.
Jedna z internautek zarzuciła też Małgorzacie, że "tego, co robi, nie można nazwać pracą".
Przepraszam, ale make-up, fryzjer, zmiana kilku stylizacji i parę zdjęć nie można nazwać pracą w pełnym tego słowa znaczeniu - czytamy.
Zgadzacie się z tymi zarzutami?