Małgorzata Trzaskowska, żona Rafała Trzaskowskiego, przez pewien moment była o krok od zostania Pierwszą Damą. Porażka jej męża w wyborach prezydenckich nie spowodowała jednak, że Trzaskowska przesunęła się w niebyt, wręcz przeciwnie: teraz coraz chętniej udziela wywiadów i występuje w mediach. Zaczyna głosić także zbiór tez, które śmiało mogą uchodzić za podstawy programu politycznego. W jego centrum Trzaskowska umieszcza kobiety.
Trzaskowska chętnie pokazuje się w śniadaniówkach, zwłaszcza jednej - Dzień Dobry TVN. Z telewizją publiczną jakoś jej nie po drodze. Ostatniego wywiadu udzieliła Dorocie Wellman, która "przypadkowo" spotkała ją na przejażdżce rowerowej w lasu na warszawskim Natolinie. Rozmowę wyemitowano w poniedziałek.
Trzaskowska zapewniła, że jeszcze przed wyborami chciała szerzej działać społecznie, ale jakoś tak wyszło, że Fundację "Wspólnota Kobiet" rozkręca dopiero teraz. Jej plany pokrzyżowała kampania prezydencka.
Przed wyborami miałam swoje pomysły na życie związane z edukacją dzieci, potem wybuchła pandemia, potem pojawiła się niespodzianka kandydowania w wyborach, nie panowaliśmy tego. Potem priorytety się zmieniły. Mam plany na fundację, żeby pomagać kobietom - przekonywała.
Żona prezydenta Warszawy podkreśliła także, że nie chciała być jedynie "ozdóbką" męża, gdyby ten wygrał wybory: Nigdy nie wchodziło w życie bycie ozdóbką. Przegrana tego nie wyklucza, można działać na wielu polach.
Dorota Wellman zapytała Trzaskowską także o ocenę Strajku Kobiet. Wiadomo, że Małgorzata popiera ruch, nie jest także przekonana co do roli Kościoła w życiu społecznym.
Uważam, że przede wszystkim z domu wynosi się to, jakim się człowiekiem, a uczestnictwo w obrzędach kościelnych niewiele zmieni. Protesty kobiet dotyczą też sfery rozdzielności Kościoła od państwa. Kobiety nie chcą być pouczane przez takich ludzi. Chodzę na protesty z córką, ale ona dołącza się do znajomych - podsumowała i wyraziła nadzieję, że to "kobiety zmienią Polskę".