Malwina Wędzikowska to polska projektantka mody i kostiumografka, która zaskakuje na ściankach oryginalnymi stylizacjami. 41-latka pracowała przy wielu popularnych programach telewizyjnych - m.in. "Tańcu z Gwiazdami" czy "The Voice of Poland".
Zobacz: Malwina Wędzikowska komentuje kontrowersyjną stylizację: "Mogę wyjść z domu, w czym chcę" (WIDEO)
W październiku Wędzikowska przykuła uwagę mediów, kiedy zabłysnęła odważną stylizacją na evencie modowym Gucci w warszawskim Vitkacu. Stylistka miała wtedy na sobie futrzane majtki, koronkowy stanik oraz pończochy. Towarzyszyło jej też duże białe futro.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Całkiem niedawno Wędzikowska w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" wyznała, że ma przykre doświadczenie związane z byciem na widoku. Stylistka zdecydowała się opowiedzieć o traumatycznej sytuacji, której doświadczyła podczas wypadu do Hali Koszyki w Warszawie.
41-latka padła ofiarą molestowania w miejscu publicznym, a do zdarzenia doszło zupełnie niespodziewanie.
Przy wejściu zatrzymał mnie mężczyzna. "Gdzie idziesz?", spytał. Zignorowałam go, pomyślałam, że z kimś mnie pomylił. Ale pytał dalej: "Co robisz? No gdzie idziesz?". Byłam zatopiona w telefonie, początkowo średnio zwracałam uwagę. Ale dokleił się i nie dawał mi spokoju. Zaczął iść blisko mnie, zaglądać mi przez ramię, patrzył, co mam w komórce. (...) Poprosiłam, żeby mnie zostawił, odszedł. Odpowiedział: "Mam prawo iść obok ciebie, mam prawo zaglądać do twojego telefonu, mam prawo cię dotykać, jeśli chcę. Jestem wolnym człowiekiem". Zatkało mnie - opowiedziała Wędzikowska.
Stylistka wyznała też, że wezwała oczywiście ochronę, ale starszy pan nie był w stanie spacyfikować agresywnego mężczyzny.
Facet był dosłownie przyklejony do mnie, ale zaczęła się fizyczna przemoc. Napastnik się zamachnął, wziął jakieś widelce, rzucał nimi we mnie, sięgnął po plastikowe noże, którymi próbował mnie dźgać - czytamy.
Tym co jednak najmocniej zszokowało celebrytkę, była postawa osób postronnych, które w ogóle nie reagowały na zajście, którego były świadkiem.
Utworzył się krąg gapiów, takie kółeczko wokół nas. Facet mnie napastował, a ludzie stali i się gapili. Chyba nie wiedzieli, jak ocenić tę sytuację. Mnie się ona nadal nie mieści w głowie. Zwiedziłam pół świata, sama przejechałam Ghanę na rowerze, czułam się bezpiecznie daleko od domu, a pod domem zostałam zaatakowana - oceniła smutno Wędzikowska.
Zobacz: Malwina Wędzikowska WALCZYŁA O ŻYCIE w szpitalu! "Poddałam się, NIKT NIE JEST GOTOWY NA ŚMIERĆ"
Po traumatycznej sytuacji celebrytka zrelacjonowała całe zdarzenie swojemu ówczesnemu partnerowi, który zlekceważył sprawę, wpędzając ją w poczucie winy i wstydu, twierdząc, że może była "nieodpowiednio" ubrana. Co więcej, jakiś czas później kobieta spotkała swojego oprawcę - dokładnie w tym samym lokalu.
Stałam za nim w kolejce. Był z kolegą, zauważył mnie, zaczął się nerwowo zachowywać, chrząkać, wiedziałam, że mnie pamięta. Byłam z bratem. Usiedliśmy na zewnątrz, nie wiedzieliśmy, co zrobić. Podejść do niego? Przypomnieć mu? Odpuściliśmy. Gdybym go teraz spotkała, powiedziałabym, że zdecydowałam się opowiedzieć tę historię, powiedziałabym mu też, że bardzo przekroczył granicę - mówiła.
Celebrytka wyznała także, że cała sytuacja mocno się na niej odbiła. Nie tylko moralnie, ale też finansowo i zdrowotnie. Przez jakiś czas mierzyła się z lękami i nie wychodziła z domu, bo bała się wychodzić do ludzi.
(...) naraził mnie na duże straty: i moralne, i finansowe - przez miesiąc nie byłam przecież w stanie pracować. Na lęki, bo bałam się wychodzić do ludzi, unikałam tłumów. Zajęło mi sporo czasu, aby dojść do siebie - podsumowała.
Dziwicie się?